Tematy trudne najlepiej ośmieszyć. Historia ośmieszania ma
bardzo długą tradycję. Jednym z przykładów jest pytanie o to co było wcześniej –
jajko czy kura? Pytanie o naturę możemy jednak kontynuować i to już wcale jej nie
ośmieszając. Można pytać czy trzeba mieć białe mankiety, by zostać dyrektorem,
czy to dopiero dyrektor zaczyna nosić białe mankiety (oczywiście jest to
przenośnia, ale znając życie wolę uprzedzić, by jakiś dyrektor nie napisał, że
nosi niebieskie). A w istocie w białych mankietach chodziło bardziej o symbol
kogoś, kto ma predyspozycje do patrzenia dalej, zarządzania ludźmi.
Sprowadzając zaś całą sprawę do rzeczy najprostszych – przed ubraniem białej
koszuli trzeba najpierw mieć nawyk, by się po prostu myć.
Kiedy nie zrozumie się natury, zaczyna się naśladować tylko
to co zewnętrzne. Niestety istota zanika. Zanikła pewna znakowość wyrażona
ubiorem, językiem, stylem bycia. Udajemy ubiorem kogoś innego, mamy „język
sprzedaży i PR”, styl bycia podpatrzony z mediów. Wcześniej czy później udawana
natura zostanie jednak ośmieszona.
Znamy postać Samarytanina z Ewangelii (nie odwołuję się do
wiary, lecz do tych, których jeszcze ignorancja odnośnie do kultury
chrześcijańskiej nie wchłonęła). Postawione w Biblii pytanie o bliźniego jest
dość przewrotne. Nie stawia się pytania o to, kto jest bliźnim, ale kto okazał
się bliźnim? Często stawiamy sobie pytanie, kto jest dla nas autorytetem? A dla
kogo ja jestem autorytetem? Dla dzieci, które mnie znają, dla podwładnych,
którzy mają to w zakresie obowiązków, dla mnichów zniewolonych świętym posłuszeństwem?
Co mam czynić, aby osiągnąć…? Po pierwsze odpowiedzieć sobie, co chcę osiągnąć? Po drugie, czy to wpisuje się w moją naturę? Po trzecie, nawet jeśli jeszcze mi daleko do bycia „kimś”, to przynajmniej nie ośmieszać tego, co jest jeszcze poza moim zasięgiem. I po czwarte, odważyć się pragnąć poznać siebie i to nie przez testy, lecz stopniowo odkrywaną naturę, którą już niektóre słowniki komputerowe zaczynają podkreślać jako słowo nieznane.