e498ee5c26e7c78a84d1e8f5cd99a033

Chrześcijaninowi nie wolno się chować

(w 100. rocznicę urodzin św. Jana Pawła II)

Czytając życiorysy różnych świętych zauważa się, że oprócz tego, co ich różniło (hagiografia najpierw jest biografią), można zauważyć jeden istotny element wspólny – za słowami szły znaki. Nawet wtedy, gdy oczekuje się beatyfikacji czy kanonizacji (słowa i pisma są już znane), to jednak oczekuje się na znak (cud). Podobnie za słowami ludzi wierzących o wierze muszą iść znaki, inaczej pozostaje tylko pobożne pustosłowie.

W komunikacji międzyludzkiej trzeba nie tylko przedstawić swoje stanowisko, ale również trzeba umieć je uzasadnić. Podobnie w wierze – uzasadnić nadzieję, która jest w nas. Dzisiejsza niedziela przypada w 100. rocznicę urodzin św. Jana Pawła II. Warto wydobyć i poszerzyć kilka myśli z listu Episkopatu Polski na ten dzień (List Prezydium KEP). Papież był świadkiem dwóch systemów totalitarnych, które charakteryzowały: pycha, pogarda dla innych i nienawiść. Pytając o dziedzictwo warto się zastanowić czy pozostać tylko na poziomie dawnych totalitaryzmów, czy rozejrzeć się wokół, dostrzegając tak wiele pychy, nienawiści i pogardy. Może więc trzeba mówić o trzecim totalitaryzmie? Chrześcijaninowi nie wolno się lękać. „Niech zstąpi Duch Twój…”. Znamy dobrze te słowa. Czy jednak powtarzamy je z wiarą (to znaczy z prośbą o aktualizację), czy tylko powtarzamy jak magnetofon, który odtwarza dawną historię? Czy mamy odwagę tak je mówić, żeby Duch Święty zmienił oblicze tej ziemi? Zmienił po swojemu? Chrześcijaninowi nie wolno się lękać. Na koniec Solidarność i słowa Papieża z Gdańska z roku 1987: „Nigdy jeden przeciw drugiemu, nigdy jedni przeciw drugim”. Czy my słyszymy te słowa dzisiaj? Czy umiemy skierować je tam, gdzie najbardziej im się zaprzecza? Chrześcijaninowi nie wolno się lękać.

Są też w kontekście tej rocznicy rzeczy nowe: kapłan. Wymownie brzmią słowa św. Augustyna: „Ilekroć mnie przeraża to, czym jestem dla was, pociechę daje mi to, czym jestem z wami. Dla was jestem biskupem, z wami chrześcijaninem. Pierwsze oznacza urząd, drugie łaskę. Pierwsze oznacza zagrożenie, drugie zbawienie”. Odnosi je do jedynej godności człowieka jaka wynika z bycia chrześcijaninem. Nie ma innej godności, reszta to urzędy i funkcje. Jak dziwnie brzmią w tym kontekście słowa zaczerpnięte bardziej z etykiety dworskiej niż z Ewangelii, że ktoś „został podniesiony do godności…”. Wtedy od razu rodzi się pytanie, jaką godność opuścił?

Pozostaje prosić św. Jana Pawła II, by nauczył nas mądrze korzystać z Jego dziedzictwa. Mądrze, to znaczy odważnie. Nie powtarzając, by Jego słowa uśmiercić, ale aktualizując, by ciągle był z nami jako znak sprzeciwu. Bo czasy jak zawsze mamy ciężkie.

Królowa czy Konstytucja?

Arka Przymierza jest wyrazem tego, co dokonało się w historii zbawienia pomiędzy Bogiem a człowiekiem. W Księdze Apokalipsy w świątyni ukazuje się Arka Przymierza. Po pierwsze oznacza to, że nie ma już zasłony, czyli przeszkody pomiędzy stronami przymierza. Po drugie, że tak naprawdę arka zostaje odnaleziona i kończy się czas poszukiwaczy zaginionej arki. Przymierze zakłada jeszcze jeden ważny szczegół: lojalność i uczciwość stron przymierza. Na nowo Bóg pokazuje co do przymierza wnosi i do odkrycia swojego wkładu w przymierze wzywa też człowieka. Nową Arką Przymierza jest też określana Patronka dzisiejszej uroczystości – Maryja.

W tym miejscu historia biblijna przenosi nas w historię Polski. Maryja staje się Królową. Nie jest to jednak wybór Jej przez naród, ale wybór narodu przez Nią. Prawda ta nawiązuje do roku 1608, kiedy to włoski jezuita Giulio Mancinelli podczas wizji słyszy od Maryi, że chce być nazywana Wniebowziętą Królową Polski. I znowu nie o samą wizję chodzi, ale o zasadę: to Ona siebie nazywa, to Ona nas wybiera, a nie odwrotnie. Potwierdzeniem tego są słowa papieża Aleksandra VII do króla Jana Kazimierza, który w obliczu zagrożenia ze strony Szwedów zwraca się do papieża o pomoc. Ten mu odpowiada w znamienny sposób: „Czemu zwracasz się do mnie, zwróć się do Niej, wszak jest waszą Królową”.

Ten kierunek wybrania domaga się pokory, której tak bardzo brakowało narodowi w historii. Powtarzane wybranie Maryi niepokornie sugeruje, że to my obdarzamy Ją królewską godnością. Ale podobny brak pokory można zauważyć również w wymiarze świeckim. 3 maja to także Święto Konstytucji. Dokument ważny i potrzebny, a jednak uchwalany w pośpiechu, z domieszką elementu religijnego, przy niepełnym składzie posłów. Jak bardzo staje się to cechą dominującą w budowaniu struktur społecznych. Pośpiech, nieliczenie się z innymi, forsowanie swojego zdania w imię zasady „cel uświęca środki”.

Jest też drugi obszar braku pokory i konsekwencji. Wielokrotnie tego dnia słyszymy słowa: „Aby religia cieszyła się wolnością”. W czasach zaborów wolność religii i wolność narodu stapiały się w jedno wielkie dążenie. A dzisiaj? Co oznaczają te słowa? Może oznaczają, że aby religia cieszyła się wolnością, kiedy naród jest wolny, musi ona być wolna od wszelkich niepotrzebnych wpływów. Czy umiemy budować wolność religijną w czasach pokoju? Czy jesteśmy gotowi pozostawić ją autonomiczną, bez niepotrzebnych wpływów?

Dzisiaj przypada również niedziela Dobrego Pasterza. Za kilka dni uroczystość św. Stanisława, patrona Polski, męczennika. Działał w czasie rozbicia dzielnicowego, gdzie tak bardzo brakowało jedności. I wtedy stworzył zasadę zdrowego funkcjonowania religii i narodu. Najpierw prawda, potem uczciwe życie, a dopiero po takim przygotowaniu miłość do narodu. Nie można więc kochać narodu nie spełniając wcześniejszych kryteriów.

Postawmy raz jeszcze wyjściowe pytanie: Królowa [Polski] czy Konstytucja? Każdy z tych wyborów nie wyklucza drugiego, bo do każdego z nich potrzeba tego samego – prawdy, uczciwości i dobrze pojętego patriotyzmu.

Emaus A.D. 2020

(dla lepszego zrozumienia zachęcam do lektury Łk 24, 13-35)

W tradycji biblijnej często napotyka się trudność, która polega na tym, że rzeczy i miejsca ważne dla zasadniczego przesłania biblijnego trudno usytuować jednoznacznie w czasie czy przestrzeni. Podobnie jest z Emaus. Można wskazać przynajmniej na trzy tradycje, wskazujące trzy różne miejsca niedaleko Jerozolimy. Trafnie podsumował to papież Benedykt XVI w 2008 roku. Mówił tak: „Są różne hipotezy i ma to swój urok, ponieważ pozwala nam przypuszczać, że w rzeczywistości Emaus symbolizuje każde miejsce: droga, która do niego prowadzi jest drogą każdego chrześcijanina, każdego człowieka”.

O tym miejscu wiemy tyle, że było oddalone o 60 stadiów od Jerozolimy. To niedaleko, około 11 kilometrów. Jeśli miało się ku wieczorowi, to znaczy, że uczniom nie bardzo się spieszyło. Można odnieść wrażenie, jak gdyby rozczarowanie tym, co się stało walczyło z tlącym się gdzieś we wnętrzu przekonaniem „a myśmy się spodziewali”. Rozczarowanie…

Jak bardzo nasze domy są w tym roku podobne do Emaus. Miejsca rozczarowania. Planowaliśmy tak różne sprawy: ślub, wyjazd, matura… Wszystko miało być inaczej. Spodziewaliśmy się…

I nagle na drodze uczniów pojawia się On. Zaczyna wyjaśniać Pisma. Właściwie nie tyle wyjaśniać, co pokazywać, że gdyby było inaczej (gdyby nie cierpiał), to właśnie wtedy wątpliwości powinny zrodzić się w sercach uczniów. Tymczasem wszystko przebiegło zgodnie z planem. Skąd więc rozczarowanie?

No właśnie, zgodnie z planem, tylko czyim? Spodziewałem się. Czego? Że również Jego mogę omamić pobożnym „szczęść Boże”? Wszystko przebiegło zgodnie z planem, z tą różnicą, że zgodnie z Jego planem, nie moim.

Gdy jeszcze po ludzku uczniowie chcą Go zatrzymać, bo ma się ku wieczorowi, On znika im z oczu. To oni chcieli zapomnieć o Jerozolimie, po ludzku również Jego nie wysyłać w drogę po nocy. I nagle rozumieją, że On jest „słońcem nie znającym zachodu” (Exultet). I pomimo, iż jest wieczór (w tej samej chwili, kiedy zrozumieli) wracają do Jerozolimy.

Kiedy wrócę ja z pokładów moich rozczarowań? Gdy rozproszą się mroki mojego wieczora, gdy zrozumiem, że trzeba wracać ku nadziei. Gdy przyznam, że zawiódł nie On, tylko ja.

Verified by ExactMetrics