Czego chcę naprawdę?

Płaszczyzna życia codziennego:

Spotykam bezdomnego. Żyje w taki sposób już ponad 10 lat. Nie bardzo ma ochotę cokolwiek zmieniać. Nie lubi zbędnych pytań, nie oczekuje rozwiązań. Oczekuje tylko tego, o co prosi: „piątaka”.

Ja też nie bardzo mam ochotę angażować się w jego życie. Nie jest mi całkiem obojętny. Ale czy byłbym w stanie pomóc mu naprawdę? Wezmę go do pokoju, załatwię pracę? Daję więc „piątaka” i wszyscy są szczęśliwi.

Płaszczyzna religijna:

Mam wadę wzroku od wielu lat. Byłem u okulisty, opłaciłem wizytę. Kupuję dobre, lekkie szkła. Okulista wspomniał mi ostatnio, że wchodzą na rynek okulary (drogie!), które nie będą wymagały wymiany. Ostrość będzie można regulować automatycznie. Bateria wystarcza na cały dzień. Prawdziwy komfort.

Gdyby tak przyszedł Jezus, dzień później, jak w Ewangelii, czy chciałbym jeszcze odzyskać w pełni wzrok? A co z okularami za ponad 2 tysiące dolarów? Co z odbytą drogą wizytą u okulisty? I jaka gwarancja, że to się zdarzy? Gra nie warta świeczki. O ilu cudach już słyszałem, które po kilku miesiącach okazywały się klapą. Chyba będę zbierał pieniądze na te nowe okulary. Niezłe, prawda?

_________________________________________________________

Czy wiem, czego chcę naprawdę? Czy jestem gotowy na prawdziwą zmianę w życiu? Czy chcę naprawdę spotkać kogoś, kto radykalnie odmieni moje życie? Chyba jestem za stary na nowości, i chociaż niby coś tam o życiu wiem, to jednak czego chcę naprawdę… nie wiem.

_________________________________________________________

(powyższy tekst nie jest moją autobiografią, lecz fikcją literacką nie wykluczającą jednak sytuacji, które mogą zdarzyć się naprawdę).

ADHD dobrych intencji

Wielu z nas doświadczyło tego w swoim życiu. Problem naszych dobrych i słusznych intencji nie polega na tym, że je mamy, ale na tym, że próbujemy za szybko zrozumieć pewne sprawy. Jedną z przyczyn takiej postawy jest naturalny pęd człowieka do rozwoju. Rozumiemy go w wymiarze postępującym: dzisiaj lepsze niż wczoraj, z kolei jutro lepsze niż dziś. Na tej linii, z podobną konsekwencją sytuujemy stare i nowe. Skoro więc ma być rozwój, to w nowym. W konsekwencji prowadzi to nie tyle do zmiany sytuacji, zmiany w nas samych, co raczej sprowadza się najczęściej do zmiany miejsca, aktywności, formy spędzania czasu.

Tak właśnie rodzi się nasze ADHD rozwoju, gdzie myśl nie nadąża za zmianą. A gdyby tak nie zatrzymując rozwoju, zatrzymać siebie w tym samym miejscu, w tych samych uwarunkowaniach? Gdyby zapanować nad owym ADHD i zmusić siebie do pomyślenia stojąc w miejscu? Może wtedy efekt naszego rozwoju byłby bardziej określony i przede wszystkim przewidywalny i trwały?

Nieopanowane ADHD naszych dobrych intencji rodzi zgorzknienie. Bo ani dziś nie jest lepsze niż wczoraj, ani też kolejne jutro nie różni się aż tak bardzo od teraźniejszości. Może więc zamiast „zapuszczać się” bezmyślnie w nowe, pozwolić najpierw myśli spenetrować obszar naszych oczekiwań. Może myśl oswaja się z nieprzewidywalnym wcześniej niż my, a już na pewno pozwala na szybszą korektę oczekiwań.

Działajmy, ale najpierw po-myślmy. Może o to właśnie chodzi, by działanie nie było warunkowane pierwszą fazą rodzenia się myśli, ale było jej owocem, prawdziwym PO-MYŚLENIEM.

Głupota „śmiertelnie” poważnych

Franciszek Bacon jest autorem dzieła pod znamiennym tytułem „Novum organum”. Główna teza (upraszczając) brzmi następująco: wiedza jest władzą. Oczywiście chodziło mu przede wszystkim o władzę nad przyrodą, ale ostatecznie ta wiedza staje się władzą nad człowiekiem. Ale mamy też mądrość. Znamy ludzi mądrych życiowo, tylko oni jakby mniej pociągają niż ludzie mający wiedzę. Życiowo mądrych odbieramy jako nieżyciowych. Pamiętam, jak kiedyś jeden z gimnazjalistów zapytał polonistkę na lekcji: a co pani daje to czytanie lektur, ile miesięcznie?

Mądrość to pewne reguły, zasady, wartości. Czasami mądrość jest jak miecz, czy lepiej jak skalpel. Potrafi oddzielić głupotę od tego, co wartościowe. Ale skalpel ma podwójne zastosowanie: do żywych w czasie operacji, by przywrócić im zdrowie, ale również do zmarłych, podczas sekcji zwłok. Tylko, że skalpel do sekcji jest jak mądrość po szkodzie. Chodzi więc o to, by zachwycić się mądrością, kiedy jeszcze przyda się w życiu, nie tylko do oceny tego życia po śmierci (moralna sekcja zwłok).

Dzisiaj przeżywamy Dzień Papieski pod hasłem: „Promieniowanie ojcostwa”. Hasło ważne, ponieważ pokazuje kryzys ojca, mężczyzny, każdego autorytetu, do którego chciałoby się odnieść. Może ten kryzys jest dlatego, że mamy coraz mniej możliwości bycia dzieckiem. Dziecko potrzebuje ojca by się poradzić, uczyć, ale także by mieć gdzie odnieść swoje emocje, uczucia. Kto nigdy nie był dzieckiem, nie może stać się dorosłym (Ch. Chaplin). Kto zaczyna od dorosłości, pozostaje mu tylko zdziecinnieć.

Często przeskakujemy ten okres, bo czas na wiedzę, zdobywanie nowych kompetencji, układanie przyszłości. Coraz rzadziej jest miejsce na humor, zabawę. Wszystko zaczyna być śmiertelnie poważne. Właśnie „śmiertelnie”, uśmiercając to co najpiękniejsze w człowieku. Śmiertelnie poważne dzieci, wchodzące w śmiertelnie poważną dojrzałość, kończący śmiertelnie poważne studia, by zająć śmiertelnie poważne stanowisko. A potem pozostają już śmiertelnie poważne lata prowadzące do śmiertelnie poważnych chorób. Czasami tylko ten „śmiertelny” ciąg życia przerywa nieco dziecinny przerywnik. Dziecinny, bo o kilkanaście lat spóźniony. I wtedy ta spóźniona dziecinność w wydaniu śmiertelnie poważnych, stając nawet przed dziecinnie prostym problemem, zaczyna przeżywać go śmiertelnie poważnie.

Może trzeba nam na nowo ojcostwa bardziej ludzkiego, które uczy nie tylko wiedzy dla władzy, ale które uczy również mądrości, żeby choć trochę być nieżyciowym, czyli ludzkim. Wtedy to „ludzkie” zaczyna promieniować i rozweselać „śmiertelnie” poważne sprawy, one zaś, gdy przestają być „śmiertelnie” poważne, prowokują do radości życia.

Niech promieniuje ojcostwo tych, którzy zdążyli być dziećmi w czasie stosownym. Inaczej zdziecinnieją wtedy, gdy będzie się od nich oczekiwać poważnego ojcostwa. Inaczej znowu będzie o czym mówić, pisać, robić filmy – o głupocie „śmiertelnie” poważnych.

Verified by ExactMetrics