Naprawdę, chciałbym się mylić

Krzyż został, przynajmniej na razie. Nie chcę oceniać żadnej ze stron, nie chcę też nikogo pozbawiać jego racji. W demokracji trzeba nauczyć się szanować innych. Jak to głupio brzmi, w demokracji. Przecież każdy wierzący tę lekcję powinien mieć zaliczoną nie z demokracji, lecz z Ewangelii. Może rzeczywiście wszystkich nas dopada już ta nowomowa i nowe myślenie.

Ale wracając do tematu, chciałbym się mylić, żeby moi czytelnicy mogli mi powiedzieć, a jednak chodziło tylko o krzyż. Jeśli mnie jednak intuicja nie zawodzi, za chwilę będzie problem Muzeum Powstania, potem wraku samolotu z katastrofy smoleńskiej, aż po powrót, już nie powodzi – lecz powodzian. Oczywiście nie dla nich, większość z nich zima zaskoczy pod gołym niebem.

Prawda, że mamy wiele spraw, że tych spraw trzeba bronić. Ale odnoszę wrażenie, że żadna z tych wielkich spraw nie osiąga swego finału, lecz służy interesom „po drodze”. Dobro wspólne ma to do siebie, że nie wystarczy, iż ma się na myśli dobro określonej tylko grupy ludzi. Zorganizowana grupa przestępcza też działa w imię dobra wspólnego, oczywiście ich.

Kiedy czyta się psalmy i szuka przedmiotu dobra wspólnego, jest on właściwie podwójny, trochę nawiązujący do przykazania miłości Boga i bliźniego. Jest nim chwała Boża i Pokój. Oby jedno i drugie nastąpiło w naszej Ojczyźnie i obym się mylił, niedowierzając w czystość intencji aktualnych obrońców dobra wspólnego.

Autor

Avatar of Jarosław Andrzej Sobkowiak

Jarosław Andrzej Sobkowiak

cognitive science, anthropology of communication, media ethics, media and artificial intelligence, UKSW Knowledge Base - team leader // kognitywistyka, antropologia komunikacji, etyka mediów, media a sztuczna inteligencja, Baza Wiedzy UKSW - przewodniczący zespołu https://bazawiedzy.uksw.edu.pl

Jeden komentarz do “Naprawdę, chciałbym się mylić”

  1. Przywódcy powinni dobrze wiedzieć, jak na ich czyny zareagują różne grupy społeczne. Moim zdaniem przywódca – Prezydent Komorowski wraz z doradcami, wiedzieli jakie mogą być rezultaty takiego podejścia do usunięcia tego drewnianego krzyża spod pałacu. Przecież nie wszyscy ludzie mają odpowiednie zdolności intelektualne i wiedzę, żeby zrozumieć złożoność tej sytuacji. Dla wielu katolików to, że ktoś każe usunąć krzyż spod pałacu (i robi to oficjalnie, odpowiednio wcześniej) oznacza „walkę z krzyżem” i dlatego trzeba stanąć w jego obronie , ponieważ tak zostali uczeni przez księży, że krzyża trzeba bronić – tak śpiewają od lat w kościele „a gdy zobaczę w poniewierce… w obronie krzyża stanę”.
    Będąc przywódcą, trzeba zdawać sobie sprawę, że są ludzie, którzy tak właśnie zareagują, pełni dobrych intencji. Przecież do usunięcia obiektu, postawionego prowizorycznie, bez odpowiednich pozwoleń, potrzebna byłaby decyzja na kilka godzin przed jego przeniesieniem – wówczas przeniesionoby krzyż w odpowiednie miejsce, uznane za godne i obyłoby się bez tego sporu, który z dnia na dzień nabierał na sile wraz z rozgłosem. Efekt lawiny – pojawiają się nowi „obrońcy” i nowi „przeciwnicy”. Ciężar sporu powoli przenosi się ze sprawy drewnianego krzyża (samowolki budowlanej), na obecność krzyża w życiu publicznym.
    To oczywiste, że krzyż spod pałacu został wykorzystany i jest wykorzystywany. Sądzę, że zaczęła nie ta strona, którą powszechnie oskarża się o to, czyli PiS. Pis z kolei wpisuje się w to „wykorzystywanie” bo chce wyraziście oddzielać się od PO.
    Trzeba znać społeczeństwo, a jeśli wygrywa się wybory, to znaczy, że się je zna. Sądzę, że głośny na całą Polskę spór o krzyż pod pałacem prezydenckim jest efektem dobrej znajomości społeczeństwa ze strony polityków, a coraz gorszej ze strony niektórych hierarchów kościelnych. Bo nie rozumiem wspólnego planowania polityków i duchownych tego, co ma się z krzyżem spod pałacu dziać – gdzie ma być przeniesiony, czy będzie niesiony w pielgrzymce, jak ma wyglądać sama czynność przenoszenia tego krzyża, jaka do tego oprawa liturgiczna – a wszystko publicznie, dzięki mediom, które podają nawet drobne informacje w sprawie, jako „newsy”. Nie znający się na public relations duchowni, którzy zaangażowali się w tę sprawę, której właśnie PR i rozgłos jest główną zasadą, dają ogólny niekorzystny przekaz. Dlaczego? Bo nie rozumieją, że ciężar sporu powoli się przenosi, na znacznie poważniejszą kwestię. A oni nad tym nie panują, tylko wpisują się w czyjeś pomysły.

Możliwość komentowania została wyłączona.