Nadzieja czy projekcja aktualnych tendencji?

Kiedy Ernst Bloch publikował w latach 50. XX wieku kolejne tomy „Das Prinzip Hoffnung”, niewielu mogło przypuszczać, że opisana przez niego zasada nadziei stanie się najpopularniejszym (niestety!) opisem przemiany mentalności w świecie. Jego zasadnicza teza brzmiała: zadaniem prawdziwej filozofii nie jest zajmowanie się tym co jest, ale tym co będzie. Zaś charakterystyczną cechą dobrej (nowej) filozofii jest optymizm.

Wracam do tej idei w czasie liturgicznego Adwentu, by postawić pytanie, czy Adwent również musi być nacechowany optymizmem? Przypominam sobie stwierdzenie, że optymizm jest przykrywką zwątpienia. Kiedy człowiek zaczyna tracić, a nie ma w czym złożyć nadziei, wtedy zaczyna być optymistą.

Czy miał rację Martin Seligman, który twierdził, że optymizmu można się nauczyć? Człowiek, który nie radzi sobie z prawdą o rzeczywistości, zaczyna korzystać z różnych mechanizmów obronnych. Jednym z nich jest optymizm. Można się go nauczyć, powtarzając sobie, że nasz świat jest najlepszy z możliwych. Czy jednak „jedyny dostępny” to to samo, co „najlepszy z możliwych”?

Spróbujmy zestawić optymizm z chrześcijańską nadzieją. Jeśli przyjmiemy, że nasz świat jest jedynym możliwym, to już w tym momencie zauważamy bezsens twierdzenia, że jest najlepszym z możliwych. Skoro bowiem możliwy jest jeden, to jest on jednocześnie najlepszy. Gdyby jednak założyć, że jest jeszcze inny świat, to czy również wtedy jest do utrzymania teza, że dostępny nam świat musi być najlepszym z możliwych? Nie wierząc w inny świat, próbuje się przemienić „jedyny możliwy”, aż po rozwiązania rewolucyjne. Próbuje się z niego wycisnąć możliwie najwięcej. Poza tym, jest jeszcze idea postępu, która mówi, że dziś jest lepsze od wczoraj, więc konsekwentnie jutro będzie lepsze od nich obu. Wiara w lepsze jutro jest wiarą człowieka, który z lęku przed dzisiaj ucieka w utopijny sen. Przypomina to brak pomysłu na dokończenie artykułu, doczytanie książki, dokończenie projektu. Zrobię to jutro z nowymi siłami. Do małych rzeczy to wystarcza. Czy jednak mogę sobie wmówić lepsze jutro „jedynego możliwego” świata? W imię czego? Własnych sił?

Nadzieja. Ona nie musi uciekać w mechanizmy obronne. Co więcej, jej kryterium jest zdolność stawienia czoła rzeczywistości. A jeśli rzeczywistość jest trudna? Wtedy pokłada się nadzieję… no właśnie w czym? W sobie, w postępie, w utopii? Pokłada się nadzieję w Nim – Nadziei naszych nadziei. Różnicę łatwo zauważyć. Widząc zło świata, nadzieja nie wymusza ucieczki od rzeczywistości, lecz daje jej nową miarę i perspektywę. Nie jest przykrywką zwątpienia, lecz otwarciem na realne oczekiwanie lepszej przyszłości. Nie jest też projekcją aktualnych tendencji przypominającą wyciskanie wyciśniętej cytryny.

Doświadcza się jej po części. Jest nadzieją w obietnicy spełnienia w całości tego, czego doświadcza się po części. Podręcznikiem uczenia się nadziei jest modlitwa „Ojcze nasz”, z jej etapami falsyfikacji: zrozumieniem sensu chleba powszedniego, pokoju, przebaczenia. I nawet jeśli nadzieja to na początek tylko kromka chleba, krótki okres pokoju i nieudolne jeszcze przebaczenie, to i tak pozwala wierzyć, że lepszy świat jest możliwy. Nie chodzi jednak o nowy etap postępu w utopii, lecz o zrozumienie, że czekamy na przyjście świata, który gdzieś już jest. To właśnie dlatego nadzieja nie jest wiarą w futurus (bliżej nieokreśloną przyszłość), lecz w adventus (coś co istniejąc tam, przychodzi tu).

Na koniec wracam raz jeszcze do Ernsta Blocha. Jeśli mam wybierać, wolę jednak filozofię, która zajmuje się tym co jest i przychodzi, niż tym co ma być w utopijnej wizji rozwoju świata „najlepszego z możliwych”.

Autor

Avatar of Jarosław Andrzej Sobkowiak

Jarosław Andrzej Sobkowiak

cognitive science, anthropology of communication, media ethics, media and artificial intelligence, UKSW Knowledge Base - team leader // kognitywistyka, antropologia komunikacji, etyka mediów, media a sztuczna inteligencja, Baza Wiedzy UKSW - przewodniczący zespołu https://bazawiedzy.uksw.edu.pl