Kim chcesz być? Jakiś czas temu w rozmowie ze studentami postawiłem pytanie, czy gdyby mieli wybierać, wybraliby bycie szczęśliwymi czy świętymi? Odpowiedź była dość jednoznaczna – szczęśliwymi. Kiedy zapytałem, co dla nich znaczy szczęście, usłyszałem w odpowiedzi, że być szczęśliwym, to żyć pełnią życia. Na pytanie, co ich zdaniem przeszkadza żyć pełnią życia odpowiedzieli: świętość! Święty to ktoś zdolny do wyrzeczeń, a człowiek pragnący szczęścia nie chce się wyrzekać. Święty to ktoś, kto umie się poświęcać, a człowiek szukający szczęścia nie chce się poświęcać. Wybór jest więc prosty: świętość wybiera się po śmierci, szczęście za życia.
Błogosławiony – szczęśliwy – święty… Dzisiejsza uroczystość Wszystkich Świętych pokazuje, że tych pojęć nie można rozdzielać, ale trzeba je łączyć. Błogosławieni to szczęśliwi, czyli święci. Jeśli tego nie przyjmiemy, konsekwencje są dość oczywiste: albo szczęście z Bogiem bez odniesienia do człowieka, albo szczęście z człowiekiem bez miejsca na Boga.
Szczęśliwa doczesność. Dzisiaj odwiedzaliśmy groby naszych zmarłych. Może to dobre miejsce, by ustalić, kto jest szczęśliwy, a kto święty. Czy rzeczywiście każdy stojący przy mogile bliskich jest szczęśliwy. Czy ograniczenie szczęścia do życia doczesnego to maksimum szczęścia, jakiego może doświadczyć człowiek?
Gra o najważniejsze. Gra o szczęście to gra o świętość. Ale o tym muszą pamiętać również ci, którzy chcą dążyć do świętości już teraz. Muszą być i szczęśliwi i święci. W przeciwnym razie będą szczęśliwi, ale nie święci, będą też święci, ale nieszczęśliwi. A nieszczęśliwy święty nie pociągnie, zwłaszcza tych, którzy najpierw chcą być szczęśliwi.