Czy jestem fanatykiem czy wierzącym?

Boimy się rzeczy banalnych, a może nie banalnych, tylko prostych, bo na proste jest odpowiedź. Kiedy rzeczy banalnie proste skomplikujemy, wtedy nie musimy odpowiadać. Postawię jednak banalne pytanie: czy jestem fanatykiem czy wierzącym? By na nie odpowiedzieć, warto postawić drugie pytanie: Czy znam Boga? Dzisiejsza Ewangelia pokazuje, że w rodzinnym mieście Jezus nie dokonał cudu, bo Go znali. W Kościele była praktyka, aby nie wysyłać księdza do rodzinnej parafii, bo go znają. Przenosić po kilku latach, bo go poznają. Rekolekcje niech prowadzą obcy, bo ich nie znamy. Spowiadamy się w sanktuariach, bo nas nie znają.

Co więc oznacza znać? Znać, czyli trwać, mieć relację. Kiedy nie trwam, nie znam, bo nie tkwię w relacji, lecz w schemacie. Jeśli więc jakość wiary zależy od relacji, to bezpieczniejszy wydaje się schemat. Bo w kluczu relacji potrzebna jest wiara poszukująca, zaś w kluczu schematu – im mocniejszy schemat, tym większy fanatyzm. Fanatyka może gorszyć nawet Bóg i Kościół. Bo zgorszenie to „odrzucanie z pobudek drugorzędnych, tego co powinno się przyjąć z pobudek pierwszorzędnych”. Ile razy z powodu ubioru czy zachowania nie słuchałem, co miał ktoś do powiedzenia.

Czy mam odwagę porzucić schematy by uwierzyć? Postawmy sobie pytanie: Co w wierze – tak jak ją rozumiem – jest pierwszorzędne, a co drugorzędne? Gdy już odpowiemy sobie na to pytanie, spróbujmy znaleźć odpowiedź w Katechizmie Kościoła Katolickiego. Według KKK pierwszorzędne to: wiara w Trójcę Świętą, Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa, sakramenty, Pismo Święte, Kościół jako Mistyczne Ciało Chrystusa. Drugorzędne: praktyki pobożne, tradycje liturgiczne, posty i abstynencje, szaty liturgiczne, architektura sakralna. W zależności od tego ile rzeczy przeniosłem z płaszczyzny pierwszorzędnej do drugorzędnej, i odwrotnie, zależy to czy jestem fanatykiem czy wierzącym.

Postawiłem podobne pytanie mojej znajomej i jej odpowiedź będzie najlepszym podsumowaniem tego tekstu. Napisała tak: „rozumowe, bezwzględne przylgnięcie do Boga, a nie emocje, przejście nawrócenia z katoliczki z urodzenia na katoliczkę z wyboru, stałość tego wyboru, ale i nieustanne pogłębianie. Jednym słowem, w tym poszukiwaniu Boga nie można powiedzieć „dość” – za św. Augustynem”. Dziękuję jej za to podsumowanie, wielu zapewne zainspiruje do osobistych odpowiedzi.