Dotyk i Michael Jackson

Trudno dzisiaj mówić własnym głosem, a jeszcze chyba trudniej wyrażać na piśmie własne myśli, bo one zostają dłużej, jakby nas przeżywały w dynamicznym horyzoncie nieśmiertelności. Podejmuję jednak to wyzwanie zostawiając kilka myśli prowokowanych śmiercią Michaela Jacksona.

Postać znana (w języku popkultury czytaj: wielka) a jednocześnie tragiczna, mega gwiazda i w tym samym czasie tylko ludzki, kosmiczny pył. Nie chcę pisać o nim. Nie rozumiem bowiem wszystkiego, co stało się w jego życiu. Przypominam sobie Jacksona mojej młodości a jednocześnie tę niewinną pamięć zacierają różne – już mniej chlubne – wydarzenia z jego życia.

Jednak do pisania o nim nie skłoniła mnie jego śmierć, lecz raczej to, co wokół tej śmierci zaczyna narastać. Z jednej strony grupa fanów, dla których nic już nie będzie tak jak wcześniej. Z drugiej ci, dla których moment jego śmierci jest dobrym pretekstem do wylania wszystkich brudów. Tak czy inaczej dotknął nas swoją śmiercią.

Dotyk…

Tak bardzo potrzebuje go człowiek. Dziecko jest wyczulone na dotyk matki, zakochany na dotyk ukochanej. Potrzeba dotyku świata bliskich. Ale jest też inny dotyk – obcych. Ten, za który przeprasza się w tramwaju, ten, którego doświadczamy, kiedy ktoś nas obraża, rani. Jest jeszcze dotyk Boga: cierpienia, miłości, krzyża, samotności. To wszystko sprawia, że zapomnieliśmy o potrzebie dotyku z dzieciństwa, dotyku miłości. Uczymy się szybko obrony przed dotykiem… obcych. I może właśnie dlatego, że nikt nie ma prawa nas dotknąć, jesteśmy sami.

Dotknął nas Michael Jackson. Albo inaczej, dotknął czegoś w nas. Tej nuty nostalgii za lepszym światem z przeszłości. Dotknął pragnienia niewinności i tragicznej świadomości winy każdego z nas. Właśnie dlatego nie chcę być sędzią jego życia. Nie zacieram tego, w czym pobłądził. Ale też nie chcę wyrzucić z pamięci tych chwil, które dzięki jego twórczości były również moje. I zamiast sądzić, posłucham raz jeszcze utworu, który sprawia, że człowiek pozwala się dotknąć: Heal the worlds na dobranoc.

Autor

Jarosław Andrzej Sobkowiak

cognitive science, anthropology of communication, media ethics, media and artificial intelligence, UKSW Knowledge Base - team leader // kognitywistyka, antropologia komunikacji, etyka mediów, media a sztuczna inteligencja, Baza Wiedzy UKSW - przewodniczący zespołu https://bazawiedzy.uksw.edu.pl

4 komentarze do “Dotyk i Michael Jackson”

  1. Mnie to najbardziej przykro z tego powodu, że nawet mu spokojnie umrzeć nie dadzą. A raczej nie szanują jego pamięci i osoby. Jakim człowiekiem był naprawdę nikt do końca nie wie. Artystą niewątpliwie wspaniałym. Osoba znana, więc przez wszystkich będzie zapamiętana. Ale aż się łapię za głowę jak wchodzę na wszelakie strony internetowe i widzę co się tam dzieje wokół osoby Michaela Jacksona. Zrozumiałe oczywiście jest dla mnie to, że w związku ze śmiercią osoby bardzo popularnej, tam gdzie można są informacje o tym 'wtykane’. Ale żeby wywlekać na wierzch jego 'brudy’? I to coraz więcej. Myślę, że jakiś czas to jeszcze potrwa i jak zwykle ucichnie, bo tak się dzieje zawsze. Ale jest mi żal. Tylko, że już sama nie wiem kogo. Czy samego Michaela, czy jego rodziny, czy może fanów. Smutne to wszystko.
    Heal the worlds? To i ja posłucham.

  2. z jednej strony myśląc 'Michael Jackson’ przychodzą mi na myśl same frazesy, wyświechtane sformułowania dotyczące jego życia, twórczości, zmagań, chorób i całej legendy (już za życia). z drugiej zaś strony myślę o nim nader pozytywnie, bo rzeczywiście stał się ikoną, postacią obecną w moich muzycznych odkryciach od samego początku. choć może to naiwne, to dla mnie Michael Jackson był zawsze, jak dla starszych ode mnie Elvis. i choć każda śmierć boli, każda jest nieodwracalna, jest brakiem, to jego będzie bardzo brakować-i wydaje mi się że ten brak odczują wszyscy-fani, co zrozumiałe, ale także oszczercy, bo stracili postać, którą mogli mieszać z błotem, a która nie oddawała wet za wet. i tylko przykro patrzeć na pierwsze strony tabloidów, które krzyczą:”tak umierał Michael Jackson”. i jakże mocno wybrzmiewają słowa: 'We stop existing and start living’

  3. Ładna piosenka, bez dwóch zdań. I masz rację – to człowiek z tragiczną historią. Teraz przed innym, już nie ludzkim, trybunałem stoi. I jaki by nie był tu, niech mu Bóg będzie miłosierny. Jemu, i mnie, i nam wszystkim…

  4. Każdy kto się wstydzi własnego ciała, swojego wyglądu, dysproporcji fizycznych i WALCZY Z NIM, nigdy nie pozwoli się dotknąć. Jeżeli zaakceptujemy siebie i pokochamy każdą cześć naszego ciała, wtedy dotyk samego siebie czy drugiego człowieka, może zdziałać cuda.

Możliwość komentowania została wyłączona.