Ktoś mnie okradł i skrzywdził, a teraz nie poniesie kary. Czy o taką sprawiedliwość chodzi? Nie chodzi też jednak o zasadę „oko za oko, ząb za ząb”. To może empatyczne przebaczenie? Ale empatia z kim – z przestępcą czy z ofiarą?
Kiedy Kościół nie jest jak zwietrzała sól bardzo przydaje się społeczeństwu. Dzisiejsza niedziela przywołuje zdanie: „Świętymi bądźcie, bo ja jestem święty”. Ważne jest tu jedno słowo. Nie jest to zachęta, by być świętym „jak” Bóg, lecz być świętym „bo” On jest święty. A w praktyce?
Świat ludzi potrzebuje proporcji i symetrii. Dlatego ludzkie prawo i ludzka sprawiedliwość odwoływały się do zasady „oko za oko”. Zachwianie proporcji i symetrii w ludzkim świecie odpłaty jest bezprawiem. A chrześcijaństwo, czy ma coś do powiedzenia światu?
Kard. Stefan Wyszyński powiedział kiedyś w czasie homilii we wspomnienie bł. Władysława z Gielniowa, że świętość musi stać na dwóch nogach, a nie może bujać w obłokach. A stoi na dwóch nogach, kiedy odwołuje się do prawdy i wolności. Prawdy dostrzeżenia i nazwania zła, wolności chroniącej człowieka przed popadnięciem w niewolę ludzkiej odpłaty.
Przenieśmy te słowa na grunt codziennego życia. Przebaczenie ma piękne polskie korzenie na poziomie języka. Pochodzi od słowa „baczyć”, widzieć, dostrzegać. Zanim więc się prze-baczy, trzeba najpierw o-baczyć, czyli dostrzec całe zło. A kiedy się je dostrzeże, trzeba je powierzyć Boga, czyli swoiście prze-oczyć, ale świadomie. Tylko Bóg potrafi – zanim odpłaci – dać czas, by ktoś zapłacił za zło… dobrem. Bez Boga za oko trzeba dać oko.
Chrześcijaństwo jest więc po to, byśmy się nie stali narodem bezzębnych i ślepych, zapatrzonych w ludzkie prawo i ludzką sprawiedliwość. Prawo i sprawiedliwość (po ludzku), trzeba więc dopełnić (po chrześcijańsku). Dopełnić miłością nieprzyjaciół i przebaczeniem, czyli zostawieniem odpłaty Bogu. Taka jest rola Ewangelii i Kościoła. Przekroczyć ludzkie rozumienie prawa i sprawiedliwości, bo inaczej naprawdę pozostaniemy bezzębni i ślepi.