W ubiegłym tygodniu czytania biblijne doprowadziły nas na brzeg jeziora, z którego miała się rozpocząć przeprawa na drugi brzeg. Tym, co stanęło na przeszkodzie okazała się burza. W wymiarze symbolicznym oznaczała ona pozorne gwarancje bezpieczeństwa, jakie wypracował sobie człowiek na pierwszym brzegu, zwanym doczesnością. Czytania dzisiejszej XIII Niedzieli Zwykłej rozgrywają się już na drugim brzegu jeziora, zwanym nieśmiertelnością i perspektywą wiary. Burza uświadomiła zagrożenie, które może doprowadzić do śmierci, jednak przejście przez nią ukazuje prawdziwe przeznaczenie człowieka – przeznaczenie do nieśmiertelności. Skąd jednak w nas ten lęk przed śmiercią? W innym miejscu Pisma Świętego znajdziemy odpowiedź na to pytanie – śmierć weszła na świat przez zawiść diabła. Śmierć „rodzi się” w nas, kiedy przestajemy wierzyć.
Jakie są skutki braku wiary w nieśmiertelność? Przede wszystkim brak radości z faktu, że żyjemy. Tworzy się w ten sposób swoiste chrześcijaństwo postu i wyrzeczenia, jak byśmy dostali coś, czego nie można rozwijać i pomnażać, jedynie strzec, by nie utracić. W praktyce można by to oddać instrukcjami: nie chodź, bo zniszczysz buty; nie śmiej się, bo i tak za moment będziesz płakał; nie dorastaj, bo świat cię skrzywdzi. A może wiara oznacza właśnie coś przeciwnego? Nie bój się, że buty się zniszczą, ale naucz się zarabiać na nowe. Nie bój się panicznie grzechu, ale naucz się go pokonywać.
Jeśli się tego nie nauczymy, zaczyna się rodzić ateizm w samej wierze. Przestajemy ryzykować, bo faktycznie przestajemy wierzyć, że Bóg może nam pomóc. Roztropność zamieniamy na wyrachowanie, odwagę na roztropne tchórzostwo. Uczymy stagnacji, która coraz mniej pociąga młodych, gdyż młodzi szukają obszarów życia a nie śmierci. Nie będzie powołań, jeśli informacje będziemy zostawiać w domach opieki. Młodzi są tam, gdzie jest życie, jakkolwiek byśmy je oceniali.
Jak więc ocalić radość życia? Najpierw poprzez pogłębienie wiary. W dzisiejszym czytaniu ukazana jest kobieta w tłumie, która dotknęła szat Jezusa. Jego pytanie, o to, kto Go dotknął nie dotyczy prostej identyfikacji osoby czy zaspokojenia niewiedzy. Chodzi raczej o pytanie, które mają usłyszeć i zrozumieć uczniowie. Kto mnie dotknął? Ktoś z wiarą czy bez niej? Dalej, by ocalić radość trzeba skupić się na pracy nad sobą, nie zaś nad lękowym rozmyślaniem nad grzechem. Nie zasmucać się tym, co i tak przemija. Unikać egoizmu i samotności. Nie bać się dialogu z niewierzącymi, bo wiara szukająca zrozumienia swoje argumenty zyskuje szczególnie w spotkaniu z nimi. Tak właśnie wygląda ów drugi brzeg, którego w wierze możemy doświadczyć już dzisiaj.