Ofiarowanie to nie wyrzeczenie

Święto ofiarowania. Można zapytać, czy równie dobrze można je nazwać świętem wyrzeczenia? Przecież wspominamy Maryję, która męża nie znała, słyszymy o zakonach, które się wyrzekają, patrzymy na smutne miny ludzi, którzy dla wiary poświęcili wiele. Światło na sens tego święta rzuca Pismo Święte, które ukazuje jasno (jak przystało na światło) różnicę pomiędzy ofiarowaniem a wyrzeczeniem. Pozwala zrozumieć istotę obdarowania, by w nim nauczyć się cieszyć ofiarowaniem. Na czym polega więc różnica pomiędzy ofiarowaniem jako wyrzeczeniem a ofiarowaniem jako obdarowaniem? Najprościej można powiedzieć – na kolejności. Nie wyrzekam się, by Bóg mnie w nagrodę obdarował, ale pozwalam się obdarować, bym zrozumiał, czego muszę się wyrzec.

Maryi nie trzeba współczuć. Czasem niektórzy patrzą na Maryję i na świętych z podziwem, ale nie z pragnieniem naśladowania. Wielu nie ma wątpliwości co do tego, że Maryja jest największa między niewiastami. Ale czy każda kobieta chciałaby być największa jak Ona? Tymczasem Maryja nie jest przykładem wyrzeczenia, lecz obdarowania. A wyrzekła się tylko tego, co byłoby przeszkodą do pełnego cieszenia się obdarowaniem. Chciała cieszyć się byciem Matką Boga, więc nie musiała porównywać tego szczęścia z kolejnymi narodzinami. Otrzymała wszystko i dała wszystko, więc nie potrzebowała już namiastek miłości. Otrzymała propozycję pełnego życia, więc dla niej zrezygnowała ze swoich pierwotnych ludzkich planów.

Miara naszej świętości. Czy mierzę ją wyrzeczeniami czy obdarowaniem? Dzisiaj obchodzimy święto osób konsekrowanych, czyli poświęconych Bogu. I podobnie jak w życiu Maryi, nie zrozumie się wyrzeczenia, jeśli nie zobaczy się obdarowania. Każdy kto doświadczył łaski samotności, by mieć czas na modlitwę, wie o czym mówię. Zobacz swój poranek czy wieczór, jesteś w otoczeniu osób bliskich, a jak często prawie ukradkiem musisz się modlić. Czasem chciałbyś zrobić coś dla człowieka, tak po prostu, a musisz się tłumaczyć z każdego kroku. Czasem chciałbyś odważyć się marzyć, ale marzenia ograniczają życiowe wybory.

Skutki braku świadomości obdarowania. Człowiek, który nie czuje się szczęśliwy w tym, co ma, zaczyna rekompensować sobie wyrzeczenia. Jeśli ma kogoś kogo nie kocha, to nawet jeśli go nie zdradzi i nie zostawi, to namnoży sobie miejsc ucieczki i rekompensaty. Jeśli w zakonie człowiek nie zachwyci się modlitwą i liturgią, to pobudka na jutrznię będzie koszmarem, a niedzielna liturgia katorgą. To co miało być pierwszym wyborem, stanie się przerywnikiem w próbie odreagowania innym szczęściem. Czasem też brak powołań jest wynikiem naszego braku zachwytu własnym powołaniem. Smutna żona, smutny ksiądz, smutne dzieci. Kiedy nie czujemy sami obdarowania, boimy się też obdarować. Dziecko niekochane nie będzie się śpieszyć do tego, by mieć dzieci. Patrzenie na zniewoloną żonę nie pociągnie do nowego domu niewoli.

Dziękczynienie jako istota chrześcijaństwa. Pojawia się więc ważne pytanie za co dziękować? Czy za wyrzeczenia i za to, że udało się wytrwać pięćdziesiąt lat z zaciśniętymi zębami, czy za to, że było to pięćdziesiąt lat szczęścia? Nie śpieszmy się z namawianiem ludzi do wyrzeczeń, zanim nie poczują obdarowania. Inaczej Święto Ofiarowania będzie smutnym świętem wyrzeczenia.

Dar jako wyraz wolności i troski

Fenomenologia daru. Daj mi wody, daj mi chleba… Obdarować, ofiarować, poświęcić. Nasze dawanie drugiemu człowiekowi nie zawsze jest takie jednoznaczne. Czasem dajemy przymuszeni, innym razem zainspirowani, jeszcze kiedy indziej nasz dar wypływa z ludzkich kalkulacji czy swoistej magii uchronienia siebie przed biedą w naszym własnym życiu. Nie zawsze dar jest wyrazem naszej wolności i troski o drugiego człowieka. O wiele głębsza perspektywa daru pojawia się wtedy, kiedy sam zaczynam czuć się obdarowany. Kiedy zaczynam rozumieć jako dar własne życie, bliskich wokół mnie czy wydarzenia codzienności. Kiedy daru nie przyjmuję, zostaję sam, z resztkami, które trzeba chronić. Na tym właśnie polega egoizm. Nie jest on brakiem miłości, nie jest też tak, że egoista zupełnie nie potrafi kochać. Problem egoizmu polega na tym, że rozumie się miłość jako rzeczywistość oderwaną od całości. Skoro nie czuję się obdarowany i do tego mam obdarować innych, wtedy miłość jawi się jako zagrożenie, sam mam niewiele i jeszcze muszę to oddać, a to co mam wystarcza ledwo na wykarmienie Ego.

Czas jako dar. Jedną z perspektyw rozumienia daru dzisiaj jest czas. Może warto dopowiedzieć – czas wspólny. Nie zawsze ktoś chce od nas pieniędzy. Najczęściej chce naszego czasu. Jak często próbujemy złożyć czas w pewną całość, składając ją ze strzępów. Ile razy słyszeliśmy już takie zdania: Znajdź wreszcie czas, daj mi trochę swojego czasu… Wtedy albo mocno bronimy własnego czasu albo dajemy resztki z resztek. A gdyby połączyć czas własny z czasem osoby, która oczekuje od nas poświęcenia części naszego czasu? Gdyby te dwa pragnienia połączyć we wspólny czas i z niego czerpać. Wtedy mój czas i czas osoby, która o niego prosi staje się naszym wspólnym czasem. W takim wspólnym czasie nikt nie daje, nikt nie poświęca, nikt nie zawłaszcza, ale każda ze stron cieszy się po prostu czasem, który jest jej a jednocześnie wspólny, wspólny a jednocześnie jej.

Nie ma daru bez wolności. Jednak do takiego dzielenia się czasem i w ogóle wszystkim co człowiek ma potrzebna jest wolność. Nie chodzi o wolność rozumianą jako brak ograniczeń, ale o wolność działania bez lęku o siebie. Niestety, często nawet wtedy, gdy próbujemy coś dać, nie jest to dar ani szczery, ani czyniony w wolności. Zakładamy wtedy „maski” darczyńców, a jest ich wiele. Jedną z nich jest bycie darczyńcą dla własnej chwały. Chciałem dać w skrytości, to wyłącznie przypadek, że o tym napisali. Inną maską jest darczyńca manipulujący. Z góry ostrzega, że niczego nie oczekuje, ale jednocześnie zostawia sobie w relacji obdarowania coś za co zawsze będzie mógł chwycić obdarowanego. Inną jeszcze maską jest darczyńca obliczony na zysk. Nie chodzi o żaden zysk materialny. Wizerunek też da się wycenić. Można też być darczyńcą osądzającym (porównywanie innych do siebie), darczyńcą jednorazowej akcji, selektywnym (wesprę tylko wybranych) czy też emocjonalnym (bez namysłu wykupię pół sklepu na dary, tylko dla kogo i po co)? Dar składany bez wolności ma wiele masek.

Potrzeba daru dzisiaj. Jakiego daru potrzebuje człowiek dzisiaj? Przede wszystkim wspomnianego już czasu. W refleksji nad czasem można wyróżnić trzy jego rozumienia. Czas jako chronos (ten, którego zazwyczaj nie mamy) oraz dwie płaszczyzny, które mogą sprawić, że zyskamy czas, kiedy odniesiemy go do kairos (czas polegający na tym, że wiem co zrobić teraz) i do aion (czasu jako wieczności, dla której warto coś poświęcić teraz). Drugą rzeczą jakiej potrzebuje człowiek to uwaga. Dzisiaj często spotyka się młodych ludzi, którzy popadają w różne tarapaty, tylko dlatego, że wiele od nich oczekiwano nie dając nic w zamian. I wreszcie trzeci element daru, którego potrzebuje współczesny człowiek to troska. Jest to najzwyczajniejsza troska, podobna do tej, z jaką troszczymy się o rośliny. Troska polegająca na pielęgnacji, szczególnie pielęgnowaniu relacji oraz na usuwaniu chwastów, szczególnie w sytuacjach konfliktów, gdzie tak ważne jest powiedzenie komuś, że nie jest tylko zły i że nie jest wyłącznie przeszłością.

Taki jest właśnie dar – wyraz wolności i troski.