Świadkowie zmartwychwstania, czyli czego?

Wy jesteście tego świadkami! Świadkami zmartwychwstania, o którym opowiada pusty grób. Świadkami zmartwychwstania, czyli opowieści innych. Świadkami zmartwychwstania, w które często sami nie wierzymy. Czego więc świadkami są świadkowie zmartwychwstania? Pytanie niełatwe, ale ważne i dlatego trzeba podjąć niełatwą próbę odpowiedzi.

W liturgii często słyszymy słowa „przekażcie sobie znak pokoju”. Ale o jaki znak chodzi, a właściwie, czy w ogóle chodzi o znak. Raczej chodzi o to, byśmy przekazywali pokój. Jeśli zaś mowa o znakach, to sugeruje, że pokój musi wyrażać się w czymś konkretnym.

Pokój jako dar. Nie chodzi wyłącznie o ludzki wysiłek, czy o zewnętrzny brak wojny. Trochę jak z chorobą. Zdrowie to nie tylko brak choroby, ale jakieś pozytywne wymiary egzystencji człowieka. Chodzi więc o pokój wewnętrzny, ten zaś wyraża się w postawie – myślę o Bogu i jestem spokojny, bo będąc z Nim nie może mnie spotkać zło.

Pokój jako misja. Misja jest czymś do przekazania, co zaś przekazać mówiąc pokój? Przekazać Jezusa niosącego pokój, Jezusa, który jest naszym pokojem. Chodzi więc o naśladowanie, a pierwszym wymiarem pokoju, który przynosi Jezus jest dialog. Pokój otrzymujemy w liturgii, a cała liturgia jest usiana dialogiem. To nie są nakazy – w górę serca, idźcie w pokoju! Chodzi raczej o zachęty, które domagają się odpowiedzi. Pokój to także sprawiedliwość, która wyraża się w tym, że Bóg przebacza więcej niż zasługuję, bym ja mógł przebaczyć więcej niż ktoś na to zasługuje. Naśladować, czyniąc pokój.

Pokój jako cierpliwość. Oznacza on akceptację niepewności, czyli pogodzenie się z tym, że nie na wszystkie pytania odpowiedź pada od razu. Zamiast szukać odpowiedzi chrześcijanin jest wezwany do pogłębiania życia duchowego. Nie chodzi więc o prymitywnie postawione pytania, bo one nic nie dadzą. Jeśli np. zapytam Boga, kiedy umrę? – może paść odpowiedź: Jutro! I nie wiem, czy to przyniesie pokój? Chodzi raczej o pokój wewnętrzny, z którym czekam na odpowiedź, która kiedyś nadejdzie.

Jest jeszcze jeden istotny aspekt pokoju. Zdanie z drugiej części Ewangelii na Niedzielę Miłosierdzia. „Komu grzechy zatrzymacie…”. I nie jest to odniesienie do arbitralnych odpowiedzi różnych kapłanów. Chodzi o zrozumienie rzeczywistości mojego życia. Czasem, kiedy próbuje się coś zrozumieć, trzeba się zatrzymać, a kiedy człowiek bezmyślnie chce biec dalej, ktoś musi go zatrzymać, by zrozumiał. Taka właśnie jest rola i sens tych słów. Zatrzymać mnie, bym mógł zrozumieć, a rozumiejąc świadomie przyjąć.

Na koniec problem wątpliwości w wierze, które zdają się być nieodłącznym elementem każdego wierzenia. Kto bezrefleksyjnie wierzy na początku, doczeka się wątpliwości na końcu drogi. Kto ma odwagę rozpocząć od wątpliwości, doczeka się pogłębienia swojej wiary. Wątpliwości są bowiem wyrazem pragnienia osobistego doświadczenia. Nie chcę wierzyć, bo inni wierzą, nie chcę powtarzać, co inni mówią. Chcę wierzyć, więc wątpię, bo chcę doświadczyć.

Kościół nie może być pustym grobem

Ewangelia Zmartwychwstania stawia nam kilka istotnych pytań, które zachęcają do refleksji nad tajemnicą Zmartwychwstania Chrystusa. Najpierw poszukiwanie i pustka. Można sobie wyobrazić, jak bardzo po śmierci Jezusa legł w gruzach świat apostołów i uczniów. Spodziewali się czego innego, szczególnie wobec niedawnego jeszcze tryumfu Jezusa przy wjeździe do Jerozolimy.

Patronka dzisiejszego spotkania ze Zmartwychwstałym, Maria Magdalena, biegnie do grobu wyrazić całą swoją pustkę. Jak bardzo przypomina to człowieka, który zawiódł się w wielu obszarach i czuje w sobie nieprzeniknioną pustkę. Maria Magdalena przybywa do grobu, który ku jej zdziwieniu jest pusty. Teraz dopiero możemy sobie wyobrazić dramatyzm tej sytuacji. Pustka wewnętrzna znajduje pusty grób. Jak często ludzie, którzy stracili sens życia szukając trafiają do kościoła. I jak często znajdują pusty, prawie jak pusty grób – bez życia, bez możliwości znalezienia odpowiedzi, pielęgnujący wspomnienia przeszłości. I nagle Maria Magdalena odkrywa w grobie życie, jeszcze jakby pod zasłoną, ale coraz bardziej zaczyna do niej docierać, że ta pustka grobu świadczy o życiu. Nie ma Go tu. Grób odsyła do życia. A czym są nasze kościoły dla ludzi odczuwających pustkę i szukających sensu? Czy są potwierdzeniem, że pustka jest po każdej stronie, czy też pokazują, że właśnie pusty grób jest dowodem na życie. Kościół ma obowiązek świadczyć o pustym grobie, ale sam nie może być pustym grobem.

Przed pustym grobem stają trzy postaci: Maria Magdalena, Piotr i Jan. Każda z nich ma swoje własne wspomnienia Jezusa, swoją historię z Nim. Maria może wspominać wyrzucenie z niej złych duchów, Piotr zaparcie, a wcześniej wiele cudów, Jan jest najbardziej przygotowany na zmartwychwstanie – umiłowany uczeń. Miłość nie może zgodzić się na śmierć. Te postaci są wezwaniem dla nas. Każdy z nas przychodzi tu ze swoją własną historią – miłości, zdrady, wyzwolenia. Przychodzimy też jako wierzący pytać o Kościół. Jesteśmy jak uczniowie, przez lata przyzwyczajeni, że Jezus był zawsze, przyzwyczajeni do przydrożnych figur, procesji, ludzi spotykanych na ulicy, którzy szli do kościoła albo z niego wracali. I nagle pustka – nie potrzeba już znaków religijnych, są wspomnienia i pustka. Ale ten pusty grób, czy ta pustka po triumfującym Kościele wzywa do pójścia dalej w wierze. Nie ma Go tu – zmartwychwstał!

Można dziwić się uczniom – zmartwychwstanie było zapowiedziane już w Starym Testamencie, Jezus wielokrotnie zapowiadał mękę. To musiało się wydarzyć. A jednak tak trudno było uwierzyć, że przyjdzie czas, kiedy bycie wierzącym będzie niełatwym wyborem. Kiedyś trzeba było wybrać, żeby odejść, teraz trzeba wybrać, aby pozostać. Nie ma wiary bez zakorzenienia w historii – ziemia obiecana, świątynia jerozolimska, kult. Ale też nie ma wiary bez przekroczenia historii – bez zburzonej świątyni jerozolimskiej, bez ofiar, nawet bez kamiennych tablic przykazań. Podobnie wiara dzisiaj, wychodząca z pięknej historii Polski musi przekroczyć tę historię i wejść na poziom wiary w Chrystusa Zmartwychwstałego.

Kogo więc szuka wierzący? Powinni unikać ludzi sprowadzających wiarę do historii, a jeżeli w tej historii jest coraz mniej śladów, unikać ludzi zgorzkniałych i skostniałych. Unikać ludzi nieszukających nadziei. Nie dać się ponieść prądom nowej historii. W Wielki Piątek w jednym z programów można było usłyszeć biadolenie na temat przyszłości Kościoła. Natomiast w ten sam Wielki Piątek można było przyjść na liturgię i doświadczyć żywego Kościoła, który celebruje śmierć Pana, oczekując na Zmartwychwstanie. Kiedy porzuci się konferencje i sondaże, gdybanie i narzekanie, można ciągle znaleźć żywy Kościół.

Nie dajmy się kształtować przez statystyki. Nie powielajmy statystyk pustego grobu i pustych kościołów. Sami zacznijmy tworzyć statystyki życia, wiary i nadziei. Prorocy przegranej Kościoła i zwątpienia w przyszłość wiary nie są świadkami Zmartwychwstania.

Prawda w kontekście zmartwychwstania

(felieton religijny)

Tradycyjnie drugi dzień świąt wielkanocnych nie różni się liturgicznie od ośmiu po sobie następujących. Wierzący obchodzą oktawę uroczystości, co oznacza, że każdy kolejny dzień jest równie ważny i jest swoistym „dzisiaj” dla wiary. Pytanie o prawdę jest istotne o tyle, że święta dotyczą zmartwychwstania Chrystusa, który jest ucieleśnieniem prawdy, jest Prawdą. Dotyczą rozumienia wiary, gdyż zmartwychwstanie wpisuje się w prawdy wiary. Dotyczy też wierzących jako świadków prawdy i prawdziwości ich świadectwa. Zatem wezwań dużo, a wszystkie one odnoszą człowieka do zagadnienia prawdy.

Pierwszą prawdą o zmartwychwstaniu jest to, że ma wymiar uniwersalny. Jezus objawia się najpierw niewiastom, to znaczy osobom, które w tamtych czasach nie wpisywały się w krąg wiarygodnych świadków, przynajmniej w wymiarze społecznym, w którym ich świadectwo nie miało największego znaczenia. To pierwszy wyłom. Drugi dotyczy przesłania – mają przekazać uczniom, by szli do Galilei, nie do Jerozolimy, uprzywilejowanego miasta dla wiary, ale do Galilei pogan. To nie tradycja będzie przemawiać za świadectwem uczniów, ale znaki i cuda.

Innym wymiarem zmartwychwstania jest zestawienie faktów i interpretacji. Czy w kontekście Pustego Grobu uczniowie są świadkami zmartwychwstania czy interpretacji o zmartwychwstaniu? Ewangelia z Poniedziałku w oktawie Zmartwychwstania mówi o zrodzeniu się jednego z nurtów interpretacji (Żydzi i poganie), przedstawiającego prawdę o zmartwychwstaniu jako ideologię dawnych uczniów Jezusa: „Wykradli Go [uczniowie], gdyśmy spali”. Mamy zatem dwa nurty (zasadnicze) interpretacji: „uczniowie wykradli” i „świadectwo pustego grobu” oraz ukazanie się Zmartwychwstałego poszczególnym osobom. I to rozdwojenie interpretacji trwa do dziś.

W Wieli Piątek wspomniałem, że Ojcowie Kościoła interpretowali symbol tuniki Jezusa całodzianej od góry jako obraz Kościoła, który ukazuje, że twórcą jedności i rozwoju Kościoła jest sam Bóg. Tym razem niewiasty mają wytyczyć drogę uczniom. Jest też szczególny moment w ostatnich dziesięcioleciach historii Kościoła. Kiedy w połowie XX wieku papież ogłosił dogmat o Wniebowzięciu Matki Bożej, dogmat ten różnił się od poprzednich w zasadniczy sposób. Wcześniej punktem wyjścia była refleksja nad Pismem Świętym, potem weryfikacja intuicji w Tradycji Kościoła i w pismach szczególnie ważnych pisarzy chrześcijańskich. Dopiero po dysputach teologicznych podawano Ludowi Bożemu prawdę do wierzenia. Ten dogmat odwrócił porządek. Najpierw intuicja wyszła od Ludu Bożego, a dopiero później została weryfikowana, jakby w odwrotnym kierunku. Oznacza to podkreślenie wagi i znaczenia zmysłu wiary Ludu Bożego.

Mamy zatem w samym Kościele dwa nurty interpretacji: jeden wychodzący od hierarchii w stronę wierzących i drugi od wierzących w stronę potwierdzenia autentyczności zmysłu wierzących przez hierarchię. Co to oznacza dla prawdy o Zmartwychwstaniu i dla kształtowania prawd wiary chrześcijańskiej i działalności duszpasterskiej Kościele?

Odwołam się do świeckiego przykładu. Kiedyś jeden z dziennikarzy BBC powiedział, że stacja może utrzymywać się z abonamentu, ponieważ wcześniej uświadomiono odbiorców, że rolą dobrego medium jest naświetlanie prawdy, nie zawsze wygodnej dla odbiorcy. Bez tego przeświadczenia o „opłacalności” prawdy dla życia, będzie tylko prawda opłacana. Podobnie w Kościele. Często słyszymy wiele zarzutów pod adresem „ludzi” Kościoła, czyli upraszczając urzędowych przedstawicieli wiary. Tymczasem ważniejsze jest pytanie, czy sam Lud Boży, a więc każdy wierzący, dojrzał do tego, że chce prawdy, nawet niewygodnej dla siebie. Najczęściej szukamy niestety takiej prawdy, która uderza w przeciwnika. Raczej nie jesteśmy skłonni płacić „abonamentu” na Kościół szukający prawdy w ogóle, ale na „kościół prawdy” potwierdzający nasze preferencje, nasze rozumienie braterstwa, bliskich i dalekich, grzeszników i świętych.

Jaka więc będzie przyszłość prawdy? Wbrew pozorom nie będzie zależała od trendów, skandali czy nawet świadectw ludzi świętych (to jest jakby oczywiste), ale będzie zależała od poziomu dojrzałości przeciętnego wierzącego, która wyraża się w tym, czy chce „prawdy”, nawet niewygodnej, czy „prawdy dla siebie”?