Zgorszenie jako defekt poznawczy

Wiele słów, których używamy na co dzień w świetle Pisma Świętego nabiera nowego znaczenia. Jednym z nich jest słowo „zgorszenie”. Nie ma chyba człowieka, który nie potrafiłby wskazać jego sensu. Wiemy, kto jest gorszycielem: cudzołożnik, złodziej, oszczerca. A kim jesteśmy my? Oczywiście zgorszonymi. Zgorszenie ma jednak pochodzenie przymiotnikowe. Oznacza, że wejście w obszar znaczenia tego słowa sprawia, że człowiek staje się gorszy. Konsekwencje są proste – jeśli mąż patrzy na cudzołożnika, to za tydzień musi się zgorszyć i zdradzić żonę; ktoś, kto patrzy na złodzieja w kolejnym miesiącu musi zrobić skok na kasę w supermarkecie. Dobrze wiemy, że nie tak to działa. Tym bardziej, że w Piśmie Świętym to słowo nabiera nowego znaczenia i – ku zdziwieniu wszystkich – gorszycielem staje się Ktoś, kto nie ma grzechu.

Najpierw mamy zgorszenie krzyża, czyli sytuację, w której ktoś patrząc na krzyż gorszy się sposobem odkupienia. Dzieciom nie można już mówić o dosłownym cierpieniu Jezusa, ale o pewnej symbolice. W mowie eucharystycznej, kiedy Jezus mówi o tym, że daje swoje Ciało na pokarm, wielu odchodzi. Stawia wtedy pytanie: To was gorszy? Faryzeusze gorszą się, że Jezus siada do stołu z celnikami i grzesznikami. Historia „zgorszeń” Jezusa jest o wiele dłuższa.

Czym jest więc zgorszenie? Zgorszenie to skupianie się na sprawach drugorzędnych, odrzucając pierwszorzędne (por. Hans Urs von Balthasar). Przykład: wiara uczy potrzeby odpuszczenia grzechów, ale przeszkoda jest drugorzędna – drugi człowiek, też grzeszny. W imię spraw drugorzędnych, odrzucam pierwszorzędne. Gorszę się i gorszę innych. Skupiam się przesadnie na rytach, formułach, ludzkich tradycjach i w imię spraw drugorzędnych, odrzucam pierwszorzędne. Oceniam człowieka na podstawie jego ubioru, zachowania, zewnętrznych pozorów – w imię spraw drugorzędnych, odrzucam to, co pierwszorzędne, fakt, że jest człowiekiem, że posiada taką samą godność. Gorszę się i uczę gorszyć się innych. W ten sposób biblijne zgorszenie przyjmuje zupełnie nowy kierunek. To nie ktoś gorszy i ja w konsekwencji staję się gorszym, ale to ja jestem źródłem zgorszenia (pomylenia tego co pierwotne i wtórne) i uczę tego jak się gorszyć innych ludzi.

Nauczyciele zgorszenia, tzw. strażnicy tradycji i pamięci, a w rzeczywistości ludzie niezdolni do myślenia źródłowego, zarażający innych ludzi zgorszeniem, czyli defektem własnego myślenia. Nie warto się gorszyć, bo wtedy wystawiam świadectwo samemu sobie.

Dwa brzegi jeziora są do siebie podobne

W ubiegłym tygodniu pisałem o tym, że życie przypomina jezioro z jednym brzegiem, ulubionym i dobrze znanym – brzegiem codzienności i doczesności. Drugi brzeg to wieczność. Ale jest to – przepraszam za określenie – studyjna wersja wiary. W życiu, zwłaszcza ochrzczonego, te dwa brzegi się przeplatają, bo nasza wieczność w codzienności to po prostu łaska, do której się powraca i od której czasem się ucieka.

A jednak do nieśmiertelności jesteśmy powołani – również naszym intelektem, który nie akceptuje ograniczeń ideologicznych od żadnej ze stron wpływu. Nieskończoność pragnienia i ograniczoność jego realizacji. Wiara jest przeciw wąsko rozumianej ascezie, ponieważ tak rozumiana asceza przypomina trochę rodzica, który upomina ładnie ubrane dziecko: nie chodź tam, bo je pobrudzisz, nie biegaj tyle, bo zniszczysz nowe buty. A przecież o wiele racjonalniej zarobić na proszek do prania i na nowe buty. Niestety u nas ascezą zajmują się osoby, których największym celem ascetycznym byłoby zawiesić oddychanie, by nie zużywać tlenu. Nieudacznika pomylono z ascetą i dlatego do seminariów coraz rzadziej przychodzą ludzie z charakterem i ambicjami. A całą tę bylejakość przykrywa się mglistą definicją świętości.

Wiara jest jednak perspektywą otwierającą na nieskończoność i na nieśmiertelność. I każdy próbujący ją sprowadzić do swoich lęków, pokazuje tylko swoją duchową miałkość i brak wiary. Dzięki Bogu, do takiej wiary raczej nikogo nie pociągnie.

Oby tylko wiara nie musiała opuścić kościołów, jak myślenie musiało opuścić uniwersytety.

O jeziorze z jednym brzegiem

(lektura niezbędna do zrozumienia tekstu – Ewangelia według św. Marka, rozdział 4, wiersze 35-41).

Dwa brzegi jeziora przypominają dwie strony życia. Pierwszy brzeg to nasza doczesność, drugi wieczność. Pomiędzy nimi duchowe zmaganie, jak fale na jeziorze. Pomiędzy tymi brzegami różnica jest we wszystkim i to rodzi napięcie, podobne do burzy, która powstaje z różnicy temperatur. Przez tę duchową burzę trzeba przejść, by dostać się na drugi brzeg.

Św. Jan Paweł II potrzebę drugiego brzegu określił jako wypłynięcie na głębię. Oznacza to porzucenie pierwszego brzegu, a przynajmniej pozornych gwarancji bezpieczeństwa, które mu towarzyszą. Kiedy więc człowiek decyduje się na życie duchowe, przychodzi taki moment, w którym różnica pomiędzy tym, co było a tym, czego się pragnie jest tak duża, że wywołuje swoistą duchową burzę. Problem polega tylko na tym, że na pierwszym brzegu zdążyliśmy już uśpić Boga, niektórzy nawet obwieścili, że umarł.

Jak mówi Ewangelia – On spał z tyłu łodzi. Rufa jest miejscem sternika, ale sternik śpi. To bardzo mocny obraz letniej wiary. Niby człowiek pozostawił Boga na miejscu sternika, tylko nie wierzy już w to, że On kieruje losami świata. I kiedy człowiek czuje, że ginie, zamiast obudzić Boga (w sumie siebie, swoją wiarę), stać go jedynie na obudzenie pretensji do Boga… za zło w świecie.

Kimże On jest? Dobre pytanie uczniów. Bo skoro nie może wyznaczać granic dobra, dlaczego ma wyznaczać granice złu?

Dzisiejsza wiara przypomina nas jako rybaków opowiadających o jeziorze łączącym dwa brzegi. Problem tylko w tym, że nigdy na tym jeziorze nie byli. Z lęku, z wygody, z poczucia bezpieczeństwa na pierwszym brzegu, z samowystarczalności jednej perspektywy.

Można zapomnieć o drugim brzegu, można uśpić Boga i wierzyć, że burza jest tylko na jeziorze pomiędzy doczesnością a wiecznością. Problem w tym, że burza czasem wdziera się w ląd, w pierwszy brzeg, w tę pozornie spokojną i kontrolowaną przez człowieka część życia.

Warto o tym pamiętać, nawet jeśli wierzy się tylko w istnienie jednego brzegu.

Verified by ExactMetrics