e498ee5c26e7c78a84d1e8f5cd99a033

Pilna pomoc rodzinie

Wielu z moich Czytelników bywało na Debatach UKSWordzkich i znało „Mistrza Jana”, naszego studenta i kolegę (Jan Falba). Teraz Jan znalazł się w trudnej życiowej sytuacji (szczegóły w linku). Wkrótce będziemy powtarzać, że Słowo stało się Ciałem. Liczą się również nasze słowa przyjaźni, wsparcia, empatii. Przychodzi jednak moment potwierdzenia słów czynem.

To właśnie ten moment, żeby być z Janem i Jego dziećmi w tym, co dla niego trudne.

Bądźmy razem! Tylko wtedy nasze słowa mają moc.

https://zrzutka.pl/4hcjpf

Historia nieużytków

Ewangelia na III Niedzielę Adwentu zaczyna się słowami: „Było to w piętnastym roku rządów Tyberiusza Cezara…”. Podobnie można by rozpocząć każdą opisywaną historię. Działo się to… W tekście biblijnym następuje jednak dopowiedzenie: „skierowane zostało słowo Boże do Jana…”. Dopiero to zdanie nadaje sens pierwszemu. Jednocześnie stawia pytanie: Do kogo dziś zostanie skierowane słowo Boże? Gdyby nie zostało osadzone w konkretnym czasie i w odniesieniu do konkretnych osób, wtedy chrześcijaństwo byłoby mitem, a nie historią zbawienia.

Realizacja obietnicy dzieje się pomiędzy zapowiedzią (przeszłość) a spełnieniem (przyszłość). Gdzie więc miejsce na teraźniejszość? Teraźniejszość to nawrócenie, ale nie pobożnie zagłaskane. Nawrócenie to decyzja. Przekładając to na współczesny język, można powiedzieć, że nasze CV to nie opis przeżytych lat, ale przeżyte lata znaczone decyzjami.

Zacznijmy jeszcze raz. Działo się to 5 grudnia 2021 roku w II Niedzielę Adwentu. Ale co? Pojawił się podobny głos, który kiedyś rozbrzmiewał na pustyni, na nieużytku. Wiemy co stało się wtedy. A dzisiaj?

Można zapytać, co robi się z nieużytkiem? Wyjścia są dwa: przywraca mu się żyzność lub pozbywa. Wiara jest jak gleba. Dobry punkt wyjścia do uczynienia z niej gleby żyznej. Można ją jednak zaniedbać i doprowadzić do nieużytku, który jest nic nie wart. Czy teraz lepiej rozumiem, co znaczy wyrzec się wiary?

A gdyby zacząć jeszcze inaczej: Oto siewca wyszedł siać. Ziarno pada na… No właśnie. I kiedy wyrzekam się nieużytku mojej wiary, to może nie dlatego, że wstydzę się Boga, ale dlatego, że wstydzę się siebie. Człowiek nie chce być kojarzony z nieużytkiem.

Kościół jest wspólnotą, stowarzyszeniem członków. Czy chodzi jednak o wspólnotę dobrych gospodarzy czy właścicieli nieużytków? Ludzi w interesach coś łączy, w wierze też. Warto postawić sobie pytanie, do kogo mi bliżej i czego szukam w Kościele? Czy miejsca i środków do uczynienia z wiary żyznej gleby, czy tylko miejsca spotkania, by sprzedać nieużytek?

Na co czekam w Adwencie?

Trwoga dokoła. Każdą zatrważającą sytuację można wykorzystać dla pozornego budowania wiary. Niedawno jeden z moich znajomych powiedział mi, że jak zaczną się zgony i zwyżki zarażonych to ludzie znowu wrócą do Kościoła. Nawet jeśli wrócą, bo trwoga dokoła, czy o taki powrót chodzi?

Heurystyce strachu przeczy postawa Jezusa ukazana w Piśmie Świętym. Na widok Jerozolimy zapłakał. Wszechmocny – bezsilny. A więc nie o to chodzi również Bogu. Bezsilny nie wobec trwogi dokoła, ale wobec możliwości ludzkiej wolności, która potrafi odrzucić nawet to, co zbawia.

Czym jest więc Adwent? Jest pytaniem o bycie. Być albo nie być. Być, czyli stawić czoło teraźniejszości, albo nie być, to znaczy wpisać się w pęd i oczekiwania świata, i jakby nie być. Być, czyli czekać. Ale czekać na to co było, by stało się raz jeszcze, czy na to co ma nadejść? A może czekać i nie przegapić wejścia wieczności w moje życie?

Co robić, by czekać i nie przegapić? Najpierw zachować twarz. Moja twarz, wbrew pozorom, nie należy do twarzy najczęściej oglądanych. Jest tak bliska, że prawie niewidoczna. Widoczna dopiero w zwierciadle. A może moje życie duchowe jest do niej podobne, może widzę je dopiero wtedy, gdy odbije się w lekturze Słowa Bożego, w konfrontacji z Tym, Który jest naprawdę?

Mieszkanie. Kiedy chcę się z kimś spotkać mam dwa wyjścia: pójść z nim do restauracji albo zaprosić do domu. Plusy restauracji – nie muszę sprzątać mieszkania. Plusy mieszkania – nie muszę opowiadać, wystarczy pokazać. Ale jest jeszcze sumienie. Granica wstydu, która pozwala lub nie na zaproszenie kogoś w moje życie. I również tej granicy wyznaczanej sumieniem muszę się w Adwencie przyjrzeć. Oczyścić sumienie, to pokonać wstyd.

Po co jednak w ogóle czekać i po co się spotykać? Z jednymi spotykam się, bo wypada. Z drugimi, bo czegoś od nich potrzebuję. Wreszcie są i tacy, z którymi chcę się spotkać, bo lubię z nimi być.

Czy naprawdę czekam na Adwent w tym roku, a jeśli tak, to dlaczego?

Verified by ExactMetrics