Nowy Rok Jubileuszowy

Nowy Rok Jubileuszowy. Tradycyjnie już od dziesięcioleci witamy nowy rok orędziem papieskim. W tym roku papież Franciszek zaproponował zestawienie dwóch wezwań: odpuść nam nasze winy i obdarz nas pokojem. Jest to ważne, ponieważ wszelkie życzenia pokoju bez przyjrzenia się „naszym winom” na niewiele się przydadzą. Ale wróćmy na chwilę do Roku Jubileuszowego. Jego początki sięgają Księgi Kapłańskiej. Rok Jubileuszowy był czasem łaski i darowania długów. Wskazywał na trzy istotne elementy: docenienie roli czasu, wyzwolenie niewolników i powrót do własności oraz wymiar religijny – skoro Bóg ma wyzwolić mnie, ja muszę wyzwolić innych. Najpierw czas – chodziło o to, by uświadomić sobie, że czas biblijny to czas wypełniony teraźniejszością Boga. Sensu życia nie upatrywało się w przeszłości, ani też w przyszłości. Chodziło o postawienie pytania, czy teraz jestem szczęśliwy, czyli czy teraz jest to dla mnie czas sensowny, bez uciekania w przeszłość czy przyszłość. Wolność dla niewolników – ile spraw nas zniewala, ile z tego, co uważamy, że zależy od nas, w rzeczywistości od nas nie zależy. I wreszcie wymiar religijny, tak bardzo współbrzmiący z tegorocznym orędziem – bez odpuszczenia win pokój nie nastąpi.

Pokój to zgoda na drugiego. Jednym z przejawów braku pokoju są wojny i konflikty. Jak wiele z tego, co jest rzeczywistością świata opiera się na wojnie. Nie na tej rozgrywanej na froncie, ale na podtrzymywaniu wojny (kredyty na zbrojenie, podtrzymywanie finansowe konfliktów), a także na czerpaniu profitów po ustaniu działań (wielka odbudowa, która znowu angażuje kapitał najbogatszych). Jak długo wojna będzie elementem wzrostu gospodarczego (niektórych) i jak długo będzie napędzaniem rynków (niektórych), tak długo nie można mówić o budowaniu struktur pokoju. Dalej ubóstwo i nierówności. Św. Bazyli z Cezarei pytał: Skoro nagi wyszedłeś z łona matki, skąd masz to, co masz? Tu dotykamy pytania o to, czy nasze uczciwie osiągnięte przychody usprawiedliwiają poziom naszego życia. A jeżeli mam więcej niż należałoby się spodziewać, to skąd mam to, co mam? W tym pytaniu przejawia się kolejny poziom struktur niesprawiedliwości. I wreszcie dług zagraniczny i ekologiczny. Państwa zadłużone to państwa biedne, skazane na zaciąganie pożyczek jeszcze bardziej pogrążających w biedzie. Inaczej mówiąc, za grzechy strukturalne powodujące nierówności płacą najbiedniejsi. A ekologia? Znowu dotykamy rozchodzenia się przyczyn i skutków. Za skutki niszczenia środowiska odpowiadają kraje bogate. A kto będzie płacił cenę? Znowu najbiedniejsi. I tu właśnie papież Franciszek mówi wyraźnie, że darowanie zadłużenia krajów biednych może być rekompensatą za dług ekologiczny jaki mają kraje bogate w stosunku do pozostałych. Nie mogą wyłącznie biedni płacić wszystkich długów.

Warunki prawdziwego pokoju. Jak więc budować pokój w sposób realny? Najpierw przez uświadomienie sobie, że nienawiść sprawia, że nasze patrzenie na bliźniego jest przysłonięte emocjami, które rzutują na poznanie prawdy o świecie. Dzisiaj nie próbujemy poznać rzeczywistości, ale z góry układamy poznanie w oparciu o emocje, jakie towarzyszą spojrzeniu na drugiego człowieka. Emocjami piszemy historię, emocjami piszemy przyszłość. Drugi, warunkiem jest wyzbycie się egoizmu. Z jednej strony jest on budowaniem swojej pozycji bez liczenia się z innymi. Z drugiej, rozliczanie się z takiego sposobu życia odwołuje się do egoistycznie pojętej moralności – moje prawa, moje zasady, moje usprawiedliwienia czynów złych. I wreszcie strach, a właściwie zarządzanie strachem. Polega ono na takim budowaniu rzeczywistości, które opiera się o nieustanne tworzenie obrazu wroga, o mówienie o wszechobecnym kryzysie, który ma paraliżować, o wynikającej z niego polaryzacji społeczeństwa dokonywanej poprzez manipulacje medialne, aż do uzasadniania strachem podejmowanych działań represyjnych.

Potrzeba rozbrojenia serca. Nie wystarczą więc piękne hasła, idee nie mające pokrycia w rzeczywistości. Potrzeba uświadomienia sobie, że pokój jest pochodną sprawiedliwości, czyli zgodą na drugiego, przypisaniem mu tych samych praw, jakie przypisuje się sobie. Dopiero wtedy można pytać, jaki będzie nowy rok. Inaczej pozostajemy na poziomie pobożnych życzeń i niczym nie uzasadnionych nadziei. Warto więc powtórzyć zawołanie tegorocznego orędzia: odpuść nam nasze winy i (dopiero wtedy) obdarz nas pokojem.

Nowy Rok z nową [sztuczną] inteligencją

Liturgicznie jesteśmy daleko od sztucznej inteligencji. Liturgia zaprasza raczej do rozważania i refleksji bardzo osobistej, na wzór Maryi. Z drugiej strony otrzymujemy orędzie papieża Franciszka na temat sztucznej inteligencji i to w kontekście pokoju. Można więc powiedzieć, że wkraczamy w nowy rok z nową [sztuczną] inteligencją.

Jestem przekonany, że każdy, kto choć trochę interesuje się problematyką AI (artificial intelligence), nie czuje się zaskoczony jej rozwojem. Przez ostatnie dekady przygotowywaliśmy się (albo lepiej – przygotowywano nas) do przeniesienia przynajmniej części siebie „gdzie indziej”. Najpierw tzw. postbiologiczna epoka życia, która wyrażała się w zerwaniu jedności człowiek – jego ciało. Ciało stało się czymś obcym, jakby zewnętrznym, podlegającym zmianom jak obudowa w skomplikowanej maszynie. Tymczasem nie mamy innej możliwości, jak wyrazić siebie przez ciało. Zgrzyt pomiędzy ciałem i świadomością był pierwszym etapem „sztucznego” spojrzenia na człowieka. Kolejny element to personifikacja rzeczywistości. Coraz trudniej znaleźć intymny kontakt z drugim człowiekiem, zaś coraz chętniej wchodzimy w niepowtarzalną relację ze wszystkim poza człowiekiem (zwierzęta, rośliny, a nawet materia nieożywiona). Coraz bardziej zatraca się sens zdania – „i nie znalazł człowiek istoty równej sobie”. Wreszcie wiara w testy, które mają powiedzieć wszystko o człowieku, włączając sferę tajemnicy. Pozwoliliśmy odrzeć siebie z tajemnicy i zamiast spodziewanego apogeum poznania, zostały nam ramy z portretu.

Skąd zachwyt nad możliwościami AI? Lubimy się w czymś specjalizować, natomiast sztuczna inteligencja pozwala na rozwój, praktycznie w nieskończoność, wybranych sprawności. Wszystko co robiliśmy do tej pory mozolnie, nagle da się zrobić szybko, koszty dzielenia się zdobyczami wiedzy na gruncie maszyn są niewspółmiernie niskie w odniesieniu do przenoszenia wiedzy drogą edukacji z pokolenia na pokolenie. Nasze ograniczone zmysły, które dostarczają informacji poznawczych do mózgu mogą zostać zwielokrotnione w tzw. wyspecjalizowanych modułach.

Trzeba jednak przewidzieć skutki. W klasycznym rozumieniu praca służyła nie tylko zdobywaniu pieniędzy, ale rozwojowi człowieka. W niej się spełniał, wyrażał. Można oczywiście oddzielić człowieka od pracy, zwłaszcza mozolnej i monotonnej. Ważne jednak, by nie wyzbyć się tego, co z pracą się wiąże: kreatywności, indywidualnej twórczości.

Można pozwolić siebie wyręczyć w tym, co nie jest wyjątkowe dla człowieka. Człowiek w historii zrezygnował z mozolnej pracy wraz ze zwierzęciem. Zwolnił z niej nawet zwierzęta. Maszyna się nie męczy, nie cierpi, nie odczuwa. Ale ciągnięcie przysłowiowego pługa nie jest jedynym wymiarem pracy człowieka. Praca to również odpowiedzialność za jej owoce i skutki jakie wywołuje.

Co więc czeka człowieka w nowym roku z nową [sztuczną] inteligencją? Konieczność zauważenia różnicy pomiędzy tym, co robi również człowiek a tym, co może zrobić tylko człowiek. Jeśli nie dostrzeżmy tej różnicy wyalienujemy siebie w imię wygody. Jednak za tę alienację dla wygody przyjdzie kiedyś zapłacić.