e498ee5c26e7c78a84d1e8f5cd99a033

Sakrament Pokuty – współczesne wyzwania

Spotkanie Teologów Moralistów, które odbyło się w dniach 15-17 czerwca 2014 roku było poświęcone temu, co pozornie znane i w jakimś sensie unikane – sakramentowi pokuty, z drugiej zaś problematyce dotykającej każdego człowieka (ludzka grzeszność, poczucie winy). W tej krótkiej relacji – nie ukrywam subiektywnej – nie chciałbym popaść w nutę „jak powinno być”. Chcę się raczej podzielić kilkoma wnioskami, które nieco aktualizują temat.

Po pierwsze nowa polska lista grzechów. Wbrew temu co jesteśmy skłonni sądzić seksualność nie jest centralnym problemem moralnym Polaków. Na socjologicznej liście grzechów znajdują się: kłamstwo, brak życzliwości i alkoholizm. Seksualność schodzi na dalszy plan – oczywiście nie mam na myśli głównych tematów homilii, lecz odczucia Polaków. Warto też dopowiedzieć, że w badaniach socjologicznych dotyczących seksualności to nie antykoncepcja jest w centrum, lecz zdrada. Ale również ona jest specyficznie rozumiana. Nie odnosi się wprost do sakramentu małżeństwa, co raczej do pewnej umowy między ludźmi. Z badań wynika, że piętnowana jest zdrada wtedy, kiedy strony deklarują, że są z sobą. Natomiast nie rozpatruje się zdrady w perspektywie nierozerwalności małżeństwa.

Nastąpiło zatem silne przesunięcie akcentów w dziedzinie moralności. Charakteryzują ją obecnie trzy cechy: prywatyzacja, dezinstytucjonalizacja oraz odkościelnienie. Moralność rozgrywa się zaś pomiędzy socjologizmem a ontologizmem. Scjologizmem, czyli stanowiskiem, które zakłada, że moralne jest to, co za moralne się uznaje a ontologizmem – moralne jest to, co wynika z natury człowieka i prawa moralnego, niezależnie od sytuacji.

Obserwuje się także dwa typy redukcjonizmu: redukcjonizm psychiatryczny (imperializm) redukujący sferę religijną i duchową do niezbędnego minimum oraz redukcjonizm teologiczno-duszpasterski sprowadzający wszelkie problemy moralne do płaszczyzny religijnej. Również istotnym elementem podnoszonym w refleksji moralnej jest wypaczony obraz ojca (surowy ojciec). W praktyce najważniejszą postawą staje się grzeczność (grzeczny uczeń). Niestety ta postawa nie prowadzi do przemiany człowieka. Ugrzecznienie moralności jest dzisiaj jednym z groźniejszych przejawów, szczególnie w środowiskach opartych na silnym autorytecie.

Pozostaje pytanie, co jest dzisiaj największym problemem badań nad moralnością człowieka? Wydaje się, że tym problemem jest fakt, iż badania socjologiczne nie zakładają i nie potrafią zbadać ludzkiej przemiany. Nie stawia się tych samych pytań tym samym ludziom na różnych etapach ich rozwoju. Pytanie pada na konkretny okres życia konkretnej osoby. Badania, nawet powtarzanie w jakimś odstępie czasowym są stawiane zupełnie innym ludziom. Nie ma zatem możliwości sprawdzenia jak ci sami ludzie odpowiedzieliby na podobne pytania w dłuższym okresie czasu. Ten brak próbuje się zastąpić tzw. badaniami autobiograficznymi.

Jaka zatem rola sakramentu? Znając wyniki badań socjologicznych, jak również ich ograniczenia, sakrament jawi się jako próba ukazania nowej perspektywy. Tu współgra on z wynikami badań, chociażby w płaszczyźnie psychologiczno-psychiatrycznej. Dobra spowiedź powinna przenieść akcent z poczucia winy (często chorobliwego) na poczucie dobrej sprawczości. Z pytania jaka była moja wina na pytanie, co się naprawdę wydarzyło. W przeciwnym razie, człowiek pozostawiony w poczuciu winy jest zdolny wyłącznie do pewnych mechanizmów obronnych oskarżania i porównywania (ja nie jestem w porządku, ale ty jeszcze bardziej). Jeszcze inaczej mówiąc – wezwanie ewangeliczne „poznacie prawdę a prawda was wyzwoli” należałoby rozumieć jako poznanie prawdy nie tylko/nie tyle o samym grzechu, ale poznanie grzechu  w perspektywie Prawdy-Osoby. Bez tego osobowego spotkania wszelkie poznanie prawdy o własnej grzeszności i winie potęguje tylko świadomość grzechu. Chrześcijaństwo nie jest zaś doktryną o grzeszności człowieka, lecz przesłaniem o grzechów odpuszczeniu czyli dobrą nowiną. Potrzeba zatem pogłębionej refleksji na temat Sakramentu Pokuty, którego synonimami pozostają miłosierdzie i nadzieja.

Miłosierdzie czy miękkość Boga?

Zaprawdę, nie znoszę ja tych miłosiernych, których własna litość błogością przejmuje: zbyt mało wstydu mają mi ci ludzie. Jeśli litościwym być muszę, nie chcę się nim zwać, a skoro nim jestem, pragnę nim być z daleka. […] Zaś niedawno te słowa zasłyszałem: „Bóg nie żyje; litość nad człowiekiem przyprawiła Boga o śmierć(Fryderyk Nietzsche, Tako rzecze Zaratustra).

W najbliższą niedzielę dostaniemy kolejną porcję nauki o Bożym miłosierdziu. Zobaczymy syna, który przetracił wszystko i całkiem nieźle skończył, będziemy oburzać się tym, który zawsze był w domu – dzieci zostające przy rodzicach wiedzą, że są najgorsze! I wreszcie zobaczymy Ojca, który wychodzi do marnotrawnego syna, szuka go a potem każe wszystkim się cieszyć.

Gdzie tu jest jakaś pedagogia, gdzie morał, iż na dobry koniec trzeba sobie zapracować, gdzie logika sprawiedliwości i odpłaty?

Czy taki rzeczywiście nielogiczny jest Bóg czy też źle interpretujemy miłosierdzie? Bo wychodzi na to, że można go chcieć lub nie, skorzystać w dowolnej chwili, w rzeczywistości nie płynie ono z serca, lecz z braku środków, życiowej tragedii, czasem lęku. Błąd polega chyba na tym, że w takim wydaniu czynimy tak naprawdę człowieka miłosiernym, w tym sensie, że Bóg udziela miłosierdzia zawsze, a moment tego „zawsze” dla konkretnego człowieka zależy od niego samego.

Z pomocą w odpowiedzi na te pytania przyszło jak zwykle życie. Kilka dni temu miałem ciekawe spotkanie z misjonarzem z Kamerunu. Opowiadał o tym, jak próbuje przeszczepić tam ideę Bożego miłosierdzia. W czasie rozmowy zapytałem, czy idea miłosierdzia jest tam czymś obcym? Odpowiedział, że nie. Jeśli pokłóci się ojciec z synem, zawsze wychodzi pierwszy ojciec, miłosierdzie okazuje ojciec. W praktyce oznacza to jednak, że ojciec jest autorytetem, który – kiedy wzywa do miłosierdzia – jednocześnie nakazuje je przyjąć. Autorytet ojca nawet na chwilę nie zanika.

Syn marnotrawny, miłosierny Ojciec. Może by warto połączyć te dwie tradycje – biblijną i ludów Afryki. Syn może pobłądzić, Ojciec zawsze wychodzi pierwszy, bo to on daje przymierze a potem warunki na których przymierze można naprawić. Miłosierdzie nie jest słabością Boga, jest tylko Jego nowym wyjściem, z tą samą siłą autorytetu i miłości.

Miłosierdzie nie jest śmiercią sprawiedliwości. W przeciwnym razie Nietzsche miałby pełną rację.

Verified by ExactMetrics