Bóg i Mamona

Zastanawiające jest to, że Mamona jest pisana przez duże „M”. Bo to nie kwestia środka płatniczego, lecz bożka. To imię własne urojenia, które może człowiekiem zawładnąć aż do zniszczenia go. Oczywiście staramy się przekonać i siebie i innych, że jesteśmy wolni od pieniądza. Staramy się przekonać…

Dlatego jesteśmy roztropni. Nawet jeśli wierzymy, to czym innym zaufać Bogu a czym innym podejmować decyzje w pracy, w sprawach finansowych. Przecież nie można Bogu zostawiać wszystkiego. Z nieba przecież nam nie spadnie… No właśnie, z nieba nie spadnie, zwłaszcza z pustego. A puste jest ono wtedy, kiedy bożek w którego wierzymy tam nie mieszka.

Mamona dlatego jest bożkiem. Bóg daje, Mamona zabiera. Kupuje człowieka kawałek po kawałku. Jest to najbardziej krwawa prywatyzacja. Jej przedmiotem jest człowiek.

Wiem, że łatwo jest mówić jak powinno się żyć. Ale ja nikogo nie oskarżam. Nawet jeśli czyjś dzień jest od początku do końca zabieganiem o rzeczy materialne. Każdy z nas ma swoją własną historię i swoje motywy takiego a nie innego postępowania.

Chcę tylko podzielić się jednym doświadczeniem. Znam ludzi, którzy postawili tylko na Boga. Znam i takich, którzy postawili na Mamonę. Spotkałem i takich, którzy usiłowali godzić Boga i Mamonę. Usiłowali, bo czasem w końcu buntuje się Bóg i Mamona.

Czasem też Mamona może przybrać wygląd sławy. Tym z kolei, którzy próbują siebie oszukać w taki sposób, że to nie gotówka ich pochłania dedykuję arię Sandora z „Barona Cygańskiego”: Wielka sława to żart, książę błazna jest wart, złoto toczy się w krąg, z rąk do rąk, z rąk do rąk…

Powroty ciągle bolą

Piątek wieczór, Heathrow Airport. Czekając na samolot wchodzę do toalety. Dwóch mężczyzn rozmawia po polsku o imprezie na którą lecą. Mówią językiem rynsztokowym używając może 10-15 słów. Przynajmniej dwa z nich pojawiają się nieproporcjonalnie często.

Wsiadam do samolotu. Po kilku dniach nieobecności w Polsce cieszę się na powrót do kraju. Obok mnie w samolocie siedzi młody mężczyzna. Przed startem pyta mnie po angielsku o której będziemy w Warszawie. Wygląda na kulturalnego człowieka. Przegląda angielską gazetę. Po chwili wyciąga polską. Jeszcze przed startem dzwoni do Polski do swojego kolegi. Rozmawia przez telefon, ale już zupełnie inaczej. W kilku wypowiedzianych zdaniach pełno jest k… i innych dosadnych zwrotów.

Dwie godziny później lotnisko w Warszawie. Czekamy na bagaże. Kilku młodych ludzi odzywa się do siebie w taki sposób, iż mam wrażenie, że nie leciałem samolotem, lecz jakimś transportem dla…

Następnego dnia idę po zamówione książki do księgarni w Warszawie. Na ulicy co chwilę słyszę słowa, które do języka polskiego weszły z tzw. łaciny postmodernistycznej. Jest mi przykro.

Niedziela, wysiadam z metra. Jeden z młodych ludzi usiłuje popisać się przed dziewczyną, że jest mądrzejszy od… bramki w metrze. Potem opowiada jej o za…….. imprezie na której był wczoraj. Kilka metrów dalej inny młody człowiek uskutecznia wypróżnianie z oskrzeli. Dobrze, że jestem już dłuższy czas po kolacji.

Zastanawiam się co się z nami Polakami dzieje. Czy rzeczywiście miał rację jeden z polskich filozofów, który kilka lat temu pisał z przekąsem, że nie musimy się zmieniać, bo Polska jest elementem pięknego pałacu zwanego Europą, który przecież też ma mieszkania dla służby. Czy nasze życie musi rzeczywiście przypominać pijaną i niewychowaną służbę? Czy język polski jest zbyt trudny dla przeciętnego Polaka, by mógł posługiwać się nim w poprawny sposób?

Jutro już będzie lepiej. Osłucham się z językiem i nie będzie już tak raził. Ale czy dla uniknięcia kulturowego szoku trzeba jeździć po Europie autokarem, by mieć przynajmniej dwadzieścia godzin na inkulturację wracając?

Powroty bolą, tym bardziej, że usiłuje się opowiadać przyjaciołom jak wiele się w Polsce zmieniło. Łapię się jednak na tym, że to tylko idealizacja rzeczywistości powodowana tęsknotą za krajem. Umiłowaliśmy robienie z kraju hotelu robotniczego Europy, w którym można żyć byle jak, odreagowywać stresy. Można oczywiście jeździć samochodem, unikać środków transportu miejskiego, nie słuchać co ludzie mówią. Ale ja chcę być z ludźmi, kocham swój kraj i ciągle wierzę, że to tylko złudzenie, że przecież jesteśmy już inni.

Dobrze, że już niedługo wykłady, inne środowisko, inni ludzie. W przerwie chyba jednak powstrzymam się przed pójściem do swojego automatu po kawę. Nie pójdę, by móc jeszcze chwilę wierzyć, że to wszystko mi się tylko śniło.

Jak głupota jest możliwa?

W jednej ze swoich ostatnich książek ks. Michał Heller podejmuje temat głupoty. Uprzedza czytelnika, że nie ma większego sensu pytanie „czy”, bo o tym, że głupota jest wszechobecna w życiu publicznym wie chyba każdy, ale pyta „jak” głupota jest możliwa? No właśnie, jak?

Przed laty na studiach z zarządzania dawano studentom następujące zadanie: dawano rysunek, 9 punktów umieszczonych mniej więcej w formie kwadratu sugerującego pewien zamknięty schemat.

.              .              .

 

.              .              .

 

 .              .              .

 

 Należało, wychodząc od jednego z punktów, połączyć te punkty czterema odcinakmi w taki sposób, by koniec pierwszego, był początkiem drugiego, itd., nie odrywając ręki. Zadanie pozornie nie do wykonania, pod jednym wszakże warunkiem. Nie połączy się nigdy tych dziewięciu punktów czterema ruchami, jeśli pozostanie się w schemacie kwadratu. Trzeba jedną prostą wyprowadzić poza schemat, by połączenie się udało.

Podobnie jest z głupotą. Jeśli słyszy się ileś informacji występujących w schemacie głupoty, nigdy nie zrozumie się o co w tej głupocie chodzi. Jak zatem głupota jest możliwa? Możliwa jest wtedy, gdy pozostaje się w schemacie.

A ostatnie schematy wyznaczane były przez różne komitety naukowe. Jeden z częściej powtarzanych schematów, to globalne ocieplenie. Zapomina się tylko, że już w okresie, kiedy nie było jeszcze mowy o przemyśle ocieplenie przecież się zdarzało. (Pozornie też nikt nie zauważa informacji pojawiającej się w schemacie, typu: tak ciepłego listopada nie mieliśmy od stu trzydziestu lat. Czyli – wystarczy pomyśleć – już kiedyś był). Poza tym, każdy trzeźwo myślący naukowiec wie, że naturalna erupcja wulkanów i ilość wydawanego ciepła jest nieporównie większa od ciepła wytwarzanego przez cały przemysł. Wczoraj niektóre media podały, że badania dotyczące przyczyn ocieplenia klimatu są – delikatnie mówiąc – zmanipulowane.

Inna głupota wpisana w schemat to świńska grypa. Pisałem już o tym 27 kwietnia 2009 (odsyłam do tekstu). Dzisiaj dowiadujemy się, że to może być kolejna naukowa farsa. Prawdziwa zaś przyczyna leży w połączeniu się światowej Organizacji Zdrowia (WHO) z Bankiem Światowym. Skoro bowiem ci sami ludzie zasiadają w radach nadzorczych firm farmaceutycznych i w gremiach WHO trudno się dziwić, że wirus dotknął ich myślenie. Czy nie dziwi też fakt, że tylko 8 % personelu medycznego poddało się szczepieniu? A może właśnie dlatego, że personel medyczny wie, iż szczepionki opierają się na związkach rtęci, a już ze szkoły podstawowej wiemy, jakie działanie ma rtęć na organizm. Dla poparcia tezy nie będę się szczepił. Jeśli więc nie pojawią się nowe wpisy na mojej stronie, będzie to oznaczało, że nie miałem racji.

Jeszcze inna głupota, jaką możemy obserwować to produkcja broni po to, żeby był pokój. Nikt nie produkuje niczego do magazynu. Kiedy więc zestawi się tych, którzy są na pierwszych miejscach list produkcji broni i jej eksportu z tymi, którzy zajmują pierwsze miejsca w walce o pokój, podmioty się powtarzają.

Przyzwyczajono nas zatem do tego, że nauka rozwija się w schemacie. Nauki przyrodnicze zaś i kosmologia pokazują, że jeśli świat nie jest zamknięty, to jest nie do poznania w ramach zamkniętych schematów.

Kiedy zatem głupota przestanie być możliwa? Kiedy wyjdziemy poza schemat fobii i lęków współczesnego człowieka i schemat rysowany polityczną poprawnością. Niepowtarzalny jest kod DNA, ale też niepowtarzalne jest ludzkie myślenie. A skoro czyjś mózg byłby zdolny wyłącznie do powtarzania powszechnie aplikowanej papki, przestałby być niepowtarzalny. A powtarzalny oznacza sklonowany, sklonowany zaś, oznacza nie-własny.

Zatem uświadommy sobie, że człowiek składa się nie tylko z ciała, duszy i mediów, ale z niepowtarzalnego rozumu, którego jeśli nie używa – obumiera. A nie używa się go wtedy, kiedy więzi się go w schemacie. Zatem pociągnijmy pierwszą kreskę poza wyznaczony schemat a wtedy zobaczymy, że punkty da się połączyć, że świat da się zrozumieć i jest możliwe, że głupota przestanie być możliwa.