Wiara nie jest celem

Brzmi to jak herezja, ale tylko do momentu uchwycenia głębszego sensu tych słów. Sens dają czytania liturgiczne przewidziane na XX Niedzielę Zwykłą. W pierwszym czytaniu słyszymy słowa: „Zachowujcie prawo i sprawiedliwość, bo moje zbawienie wnet nadejdzie”. Jak to rozumieć? W ten sposób, że prawo i sprawiedliwość są pewną formą domagającą się nieustannie dopełnienia głębią. Tą głębią będzie zbawienie, które nadejdzie, a więc jasne światło rozświetlające rozumiane często w sposób zawężony słowa „prawo”, „sprawiedliwość”.

Kilkadziesiąt lat po śmierci ostatniego z apostołów pojawiła się sekta Marcjona. Próbował on przeciwstawić Stary i Nowy Testament. Do dziś niektórzy uważają, że trzeba porzucić stare i przejść radykalnie w nowe. Bardziej przekonuje mnie teza jednego z nieżyjących już biblistów francuskich, jezuity Paula Beauchampa. Zaproponował on, aby nie mówić o Starym i Nowym Testamencie, ale o pierwszym i drugim. Dlaczego to jest lepsze i bardziej trafne określenie? Bo nie wskazuje na przeciwstawianie czy porzucanie, ale dopełnienie. Pierwszy i Drugi Testament oznacza, że nie wyczerpie się sensu pierwszego bez odniesienia do drugiego, a głębia drugiego nie byłaby zrozumiała bez zakotwiczenia w pierwszym.

2 List do Koryntian wyjaśnia to jeszcze prościej: „dopiero, kiedy ktoś zwraca się do Pana, zasłona opada” (2 Kor 3,16). Stawia to więc bardzo fundamentalne pytanie, o to co gorsze: Stary Testament czekający na dopełnienie czy chrześcijanin żyjący po staremu, jakby Chrystus nie przyszedł?

Wiara nie jest celem. Ona jest drogą, formą, narzędziem szukania Boga. Dlatego jako forma zmienia się przez wieki. Niezmienne pozostaje ludzkie serce i Bóg jako bieguny wiary jako drogi. Tym co naprawdę grozi poszukiwaniom w wierze, to nie zmiana formy, ale zatwardziałość serca.

To właśnie wyraża dialog Jezusa z kobietą kananejską. Kiedy ona prosi Jezusa o interwencję, odpowiada On najpierw bezdusznością faryzeuszów: „Jestem posłany tylko do owiec, które poginęły z domu Izraela” i „niedobrze jest zabierać chleb dzieciom, a rzucać szczeniętom”. To są cytaty z bezdusznych serc. Dopiero podsumowanie płynie z serca Jezusa: „O niewiasto, wielka jest twoja wiara”.

Dlaczego o tym piszę? 20 lipca ogłoszono dokument jednej z watykańskich kongregacji pod znamiennym tytułem „Nawrócenie duszpasterskie parafii…”. Samo słowo w języku polskim trochę wprowadza w błąd. W dokumencie jest mowa o trudzie pasterskim, ewangelizacyjnym zapale, otwartości. Natomiast duszpasterz to osoba odpowiedzialna za wiernych przypisanych terytorialnie czy personalnie do określonej jednostki administracyjnej Kościoła. Duszpasterz ma więc policzone dusze i za nie jest odpowiedzialny, pasterz szuka tych, które poginęły. To jest właśnie nowy sens nawrócenia duszpasterskiego. Inaczej duszpasterz staje się administratorem. To właśnie dlatego na misje zaprasza misjonarza, na rekolekcje rekolekcjonistę. Jak gdyby trzeba kogoś nieznanego, bo swojemu już nie uwierzą. Mam wielki szacunek do wiejskich proboszczów, którzy wiele lat żyjąc z małą grupą wiernych i znając się dobrze, ciągle potrafią być wiarygodni dla parafian, którzy od swojego proboszcza chcą przyjmować Ewangelię. Znają, a mimo wszystko mu wierzą.

Potrzeba więc bardziej pasterza niż duszpasterza. Bo klasycznie rozumiany często jest jednocześnie konserwatorem spuścizny wieków, który musi zabiegać o datki na takie czy inne cele. Trudno w tym być wolnym i głosić w sposób wolny. Może więc byłoby lepiej wyzwolić się od konserwacji, remontów i zająć ewangelizacją w sposób wolny. Spuściznę zostawić radom ekonomicznym. Wtedy nie trzeba piętnować grzechów biednych ani usprawiedliwiać grzechów bogatych. Można być apostolsko wolnym.

Może wtedy parafie staną się miejscami uczenia prawdziwej „sztuki bliskości”, o której mówi dokument. „Jeśli zapuści ona głębokie korzenie, parafia naprawdę stanie się miejscem, w którym zostaje przezwyciężona samotność, obecna w życiu wielu ludzi, a także sanktuarium, gdzie spragnieni przychodzą i piją, by dalej kroczyć drogą oraz [stanie się] centrum stałego misyjnego posłania”.

Patrząc na proporcję dusz policzonych (w tradycyjnym duszpasterstwie) i dusz do policzenia/znalezienia (w kluczu ewangelizacyjnym) może takiego właśnie obrazu wspólnot parafialnych potrzebujemy?

Verified by ExactMetrics