Wniebowstąpienie Pańskie czy odlot niewierzących?

W wierze katolickiej Bóg przychodzi i odchodzi. Można by z tego wyprowadzić wniosek, że wiarę można przeżywać na dwa sposoby. Wiarę w odejście Boga i wiarę w Jego przyjście. Jakie są jednak konsekwencje takiego wyboru?

Wiara w odejście pozwala wspominać. Wspominać, co mówił, co czynił. Jej celem jest stracić Boga z oczu. Podobnie rozrzewniamy się, kiedy próbujemy usprawiedliwić czyjeś odejście czy porzucenie kogoś. Podkreślamy, że najważniejsze to zachować dobre wspomnienia, nie pamiętać tego, co złe. Pozostają jednak tylko wspomnienia.

Wiara w przyjście zmienia radykalnie perspektywę. Przyszedł raz porządkować ludzkie sprawy i przyjdzie raz jeszcze uporządkować je w sposób ostateczny. Niebo zmienia ziemię, nie zaś ziemia niebo. Dzięki badaniu kosmosu znamy lepiej życie na ziemi, nie odwrotnie. Ziemia jest za mała, żeby wytłumaczyć sens wszechświata. Podobnie dzięki zgłębianiu tajemnicy nieba, zaczynamy pojmować sens życia na ziemi.

Wiara to nie ekologia. Nie wystarczy oczyścić ziemię na ziemi. Bo czym ją można oczyścić w perspektywie wiary? Publicystyką, ludzkim sądem, doskonałością na miarę człowieka? Przed narodzeniem Chrystusa było wielu dobrych ludzi, często lepszych niż my dzisiaj. Po narodzeniu Chrystusa pojawiają się też ludzie, którzy potrafią być gorsi niż ci przed Jego przyjściem. Po co więc przyszedł? By Słowo stało się Ciałem – nie odwrotnie.

Niegodni Ciała uciekają do słowa, a nawet bardziej do słów. A w słowach można się zagubić. Na tym właśnie bazuje wiara oszukujących samych siebie.

Wiara w odejście – Ciało staje się słowem. Wiara w przyjście – Słowo staje się Ciałem.

Kiedy jestem niegodny Ciała wybieram wiarę w odejście i w pozostanie jedynie słowa jako wspomnienia. Tak oszukujemy siebie i innych słowem, bywa i pobożnym. Mamy coraz więcej tak zwanych „dobrych ludzi”. Tylko jaki z tego wniosek dla wiary?