Przyszłość demokratycznych proroków

Różne mamy stopnie i natężenia proroctwa. Najczęściej kojarzymy je z religią, ale być prorokiem w swoim środowisku, to tak naprawdę być świadkiem prawdy. W jakimś sensie naukowiec poszukujący prawdy jest prorokiem. Polityk szukający dobra wspólnego jest prorokiem. I oczywiście, człowiek wierzący szukający Boga-Prawdy jest prorokiem.

Prorokowi nie wolno się lękać, to znaczy, nie wolno bardziej skupiać się na cenie, jaką zapłaci za to, czego szuka, niż na samym obiekcie poszukiwań.

Kim jest w tym kontekście „prorok demokratyczny”? To taki prorok, który próbuje znaleźć złoty środek pomiędzy prawdą a konformizmem. Z jednej strony, od czasu do czasu „natchnie go” na poszukiwanie prawdy, ale potem skutecznie zwalnia w poszukiwaniach, by nie pójść za daleko i nie zapłacić za dużo.

Marny jest jednak los proroków demokratycznych. Można przyjrzeć się chociażby życiu politycznemu i pytać, kto w imię jakiej idei zdobył popularność, a jaką ideę głosi aktualnie? Można też pytać, czego wypadkową będzie kolejna głoszona idea? Mamy proroków demokratycznych w nauce. Nie trzeba będzie długo czekać na to, by zwolennicy reformy nauki zaczęli zakładać za kilka lat komitety protestacyjne w obronie nauki. Być „za” opłaca się dzisiaj, być „przeciw” będzie opłacalne za kilka lat. Pierwsze kadencje będą sprawować za bycie „za”, drugie za bycie „przeciw”, ale ostatecznie historia nauki im tego nie zapomni, a z pewnością zapomni o nich jako reformatorach. Mamy też proroków demokratycznych w religii, swoistych „bożych proroków” ze „świeckimi plecami”.

Prawda cierpliwa jest. Prorok konformizmu podzieli los konformizmu. Prorok prawdy podzieli los prawdy. A prorok demokracji podzieli los demokracji.

Taka właśnie rysuje się nam przyszłość!