Aby radość nasza była pełna

Naród kroczący w ciemnościach ujrzał światło. Ludzi, którzy przez dłuższy czas muszą przebywać w ciemności cieszy nadzieja wejścia w światło. Tę radość ukazują historie ocalonych z różnych niebezpieczeństw. Galilea pogan. Tak nazywano region, który nie mogąc się doczekać spełnienia obietnic wszedł w związek z Asyrią. A czy życie człowieka wierzącego, czekającego na spełnienie obietnic nie jest podobne do losu tamtych ludzi? Czy nie wchodzimy w układy z różnymi siłami, aby przyśpieszyć spełnienie obietnic na naszych warunkach i w naszym rytmie?

Bł. Jan Duns Szkot interpretując tajemnicę Wcielonego Słowa skupił się na jednym zdaniu: „dla nas i dla naszego zbawienia”. Komentuje to w ten sposób, że Wcielenie nie jest zależne od grzechu człowieka, ale od miłości Boga. Bóg nie przyszedł ze względu na grzech, ale ze względu na człowieka. On przyszedł dla nas, najpierw dla nas. Ukazuje to również, że Jego miłość nie jest zależna od grzechu. On kocha człowieka tak samo przed, w trakcie i po grzechu. Ale to my potrzebujemy Wcielenia i Odkupienia, żeby tą radością się cieszyć. Grzech nie jest przeszkodą na drodze Bóg – człowiek, ale na drodze człowiek – Bóg. Bóg rozumie nas z grzechem, ale my w grzechu nie potrafimy zrozumieć Jego miłości. On jednak przyszedł dla nas.

Spieramy się o ewolucję materii. A czy nie czas zacząć spór o ewolucję ducha, o ewolucję wiary? Boże Narodzenie jest takim właśnie krokiem w ewolucji wiary, aby zrozumieć więcej, aby nasza radość była pełna.

Bóg urodził się poza miastem, bo nie było dla Niego miejsca w gospodzie. Można pozostać na tym poziomie, niewątpliwie ważnym, dostrzegać biedę i głód chleba. Ale czy nie chodzi również o to, by nie zostawiać człowieka poza Kościołem, odmawiając mu udziału w radości?

Nie dopuśćmy, aby Bóg z miłości do każdego człowieka musiał opuścić nasze świątynie, szukając człowieka głodnego, dla którego nie ma miejsca w gospodzie, a czasem nawet w Kościele.