Pedofilia a zdziecinnienie debaty publicznej

Sporo już czasu upłynęło od ostatniego wpisu na mojej stronie. Przyznam, że zniechęciłem się pisaniem. O wiele bardziej zaczynam doceniać rozmowy, spotkania z żywymi, realnymi ludźmi. Być może wchodzę w nowy etap życia, który roboczo nazywam odwirtualnieniem.

Przychodzi jednak taki moment, w którym milczenie może być odebrane jako zgoda na to co dzieje się wokół mnie, w tak zwanej debacie publicznej. Jestem zwolennikiem mówienia o czymś, do kogoś, w jakimś celu. Odnoszę jednak wrażenie, że aktualna debata na temat pedofilii jest mówieniem o niczym, do nikogo i bez celu.

Może zatem warto uporządkować kilka spraw:

  1. Pedofilia w Kościele. Wśród duchownych, jak w każdej grupie społecznej niewątpliwie może zdarzyć się każdy grzech. Może zdarzyć się również pedofilia. Czy to oznacza jednak pedofilię w Kościele? Zapewne na tej samej zasadzie jak świętość w Kościele. Bo pierwsze jest skutkiem zła jakie może dotknąć każdego, drugie skutkiem dobra na jakie każdy może się otworzyć. Wydaje się dość jałową dyskusją czy w Kościele pedofilia jest czy nie? Bo to trochę pytanie w stylu: czy Judasz istniał naprawdę? Prościej byłoby powiedzieć, że pedofilia jest nie tylko grzechem, ale przede wszystkim przestępstwem i sensowniej byłoby mówić o tym na zasadzie osób oskarżonych, skazanych. Takie postawienie sprawy może bardziej boli, ale też bardziej leczy, bo pokazuje prawdziwe miejsca choroby. Natomiast współczesna debata idzie bardziej w kierunku „Kościół źle się czuje”.
  2. Problem ofiar. Stawianie na równi pedofila i ofiary jest po prostu idiotyzmem i to obojętne na czyich ustach się pojawia. Pokusa, że otwarcie się na pomoc ofiarom jeszcze bardziej pogrąży jakąś grupę czy wspólnotę jest drogą donikąd.
  3. Problem odpowiedzialności… zbiorowej. Takie postawienie sprawy jest wielkim nieporozumieniem. Nie mogę bowiem odpowiadać za wszystkich. Natomiast odpowiadam za tych, za których niosę odpowiedzialność w relacji „przełożony – podwładny”. Nie bardzo rozumiem w tym kontekście stwierdzenie, że duchowny nie ma obowiązku współpracy z władzą świecką. Tu nie chodzi o bycie TW, lecz niesienie odpowiedzialności za to, że ktoś wykorzystując struktury kościelne taki grzech popełnia. Kościół ma osobowość prawną, a osoba prawna odpowiada za to co dzieje się w ramach jej działalności statutowej. I to nie jest kwestia współpracy z władzą świecką, lecz zwykłej odpowiedzialności cywilnej.
  4. Problem tajemnicy spowiedzi. Myślę, że niewiele jest takich osób jak posłanka Nowicka, którzy chcieliby zmusić kapłana do ujawnienia tajemnicy spowiedzi (Kościół ma nawet swoich patronów, którzy oddali życie właśnie za zachowanie tej tajemnicy). Spowiedź nie jest jednak parasolem ochronnym dla przestępców. Z tego powodu w prawie kościelnym zaleca się, aby podwładny nie spowiadał się u przełożonego, by nie wiązać mu rąk w podejmowaniu konkretnych decyzji personalnych. Pozostaje jednak inny problem – warunków sakramentu pokuty. Dwa ostatnie mówią o postanowieniu poprawy i zadośćuczynieniu. Kiedy spowiadam mordercę nie mogę iść z tą wiedzą do prokuratury, ale mogę zrobić wszystko, aby przestępca zrobił to sam. Gdyby bowiem przyjąć, że część prawdy o pedofilii kapłan pozyskał na spowiedzi, rodzi się pytanie, co zrobił, aby penitent spełnił wszystkie warunki. Jeśli ktoś idzie do spowiedzi, to nie tylko po to, aby opowiedzieć, lecz wejść na drogę nawrócenia i w konsekwencji zadośćuczynienia ofiarom. Inaczej spowiedź nie miałaby sensu. A już nie bardzo wierzę w to, że pedofil spowiada się u swojego przełożonego kościelnego.

 

Myślę, że obecna debata, nacechowana sporą dozą niechęci do Kościoła nie rozwiąże problemu.  Ale wydaje mi się, że wieczne udawanie, że problemu nie ma, tym bardziej czyni debatę jałową. Może warto przyjąć dwie drogi: co boskie Bogu, co cezara cezarowi. Co jest sprawą uznania grzechu i nawrócenia pozostawić na forum duchowym. Co jest sprawą ścigania przestępstw pozostawić prokuraturze. Czy jednak wystarczy nam odwagi, determinacji i dobrej woli (myślę o Kościele, mediach, społeczeństwie), by szukać prawdziwego rozwiązania sprawy, a nie załatwiać swoich spraw kosztem już i tak dostatecznie pokrzywdzonych – ofiar pedofilii.

Verified by ExactMetrics