Trybunał Praw Człowieka?

http://cmiskp.echr.coe.int/tkp197/view.asp?action=html&documentId=857732&portal=hbkm&source=externalbydocnumber&table=F69A27FD8FB86142BF01C1166DEA398649

Mówiąc o prawach człowieka, trzeba mieć na uwadze fakt, iż różnią się one zasadniczo od tzw. prawa stanowionego. Dla mniej wtajemniczonych w problematykę, można by tę różnicę oddać obrazowo poprzez zestawienie odkrycia jakiejś planety z „odkryciem” plastikowego opakowania. Oczywiście fizyk i astronom będzie zawsze bardziej pokorny, bo ma świadomość, że on świata nie stwarza, że świat istniał zanim on go odkrył. Zupełnie przeciwną postawę przyjmie wynalazca plastikowego opakowania. To przecież on stworzył śmieć, który nie chce w sposób naturalny się rozkładać. Po ostatniej decyzji Trybunału Praw Człowieka (zakaz umieszczania krzyża w miejscach publicznych), takimi plastikowymi wynalazcami zdają się być jego sędziowie. Przestało zachwycać ich to, co jest, więc zaczęli wymyślać prawa człowieka, z których pierwsze jest prawem człowieka do wolności od posiadania praw.

Otóż panowie sędziowie, nie jesteście zbyt odkrywczy – co najwyżej osiągnęliście poziom producentów plastikowych opakowań. Człowiek bowiem wbrew pozorom nie ma aż tak wielu praw, by nad nimi debatować. Ma on niewątpliwie silną świadomość daru życia, zatem musi mieć do niego prawo. Ta sama świadomość podpowiada człowiekowi, że jego natura nie godzi się na niewolę – musi mieć zatem prawo do wolności. A wolność, to przede wszystkim prawo do wyrażenia siebie. Zatem fundamentalne prawo do prawdy o sobie, by najpierw siebie poznać, potem prawo do opowiedzenia o tym komuś drugiemu, prawo do zakomunikowania światu swoich kolejnych odkryć: drugiego człowieka, Boga. Ktoś może się z tym nie zgadzać, tak jak ja mam prawo nie zgadzać się z odkryciami drugiego człowieka, ale mamy prawo o tym mówić, bo inaczej wracamy do totalitarnej cenzury. Starsi pamiętają lekcję historii o społeczeństwie bez Boga, bez religii, bez krzyża.

Zatem jeśli broni się praw człowieka to tylko przez ich rozwijanie a nie ograniczanie. Bo jeśli dla przykładu większość rodziców będzie wierząca, to niby w imię czego nie może powiesić krzyża w publicznym miejscu? Pisałem już kiedyś o innej patologii życia społecznego, a mianowicie tej, że katecheta nie może być wychowawcą klasy, bo będzie przekonywał do religii, natomiast wojujący ateista może nim być bez problemu, gdyż… nie będzie nawoływał do religii. Wystarczy mieć mózg chociażby wielkości orzeszka, by zrozumieć, że nie chodzi o tolerancję tylko prymitywną, jak w PRL-u walkę z religią. Chociaż – z całym szacunkiem do współczesnych aparatczyków – tamci z PRL-u przygotowaniem bili obecnych na głowę. Oni nie służyli dobrej sprawie, ale inteligentni to oni jednak byli.

A dzisiaj?

Trybunał Praw Człowieka zajmuje się pozbawianiem człowieka jego praw. Można odnieść wrażenie, że Europa, w której przychodzi nam żyć coraz mniej przypomina kontynent oparty na myśleniu, zmaganiu, poszukiwaniu. Wydaje się, że staje się ona coraz bardziej faktem medialnym.  Czasem nachodzi mnie pragnienie, by na kilka dni, no może tygodni, zabrakło prądu. Wtedy część tzw. rzeczywistości przestałaby istnieć, a zostałoby tylko to, co RZECZYWISTE.

A dzisiaj dodatkowo zadaję sobie pytanie, czy Trybunał Praw Człowieka w obecnej formie wytrzymałby próbę braku prądu?

Jest to zachęta do prostego eksperymentu – wyłączenia wszystkiego, co sprawia pozór stwarzania rzeczywistości. A może okaże się, że bez prądu przeżyje tylko prawdziwy człowiek, prosty zaś eksperyment stanie się nowym epokowym odkryciem: entropii głupich rządów i praw na rzecz tego, co JEST?

Verified by ExactMetrics