Po prostu bogaćcie się

Znamy dobrze tę odpowiedź na pytanie jednego z polityków, co zrobić, żeby nas szanowali. A my pozwalamy bogacić się innym naszym kosztem. Bogacić nie tylko finansowo. Zbija się na nas również kapitał polityczny. Mam na myśli ostatnie posunięcia dokonujące się w iście niecodziennej współpracy USA i Rosji.

Długimi mackami tej formy współpracy doświadczono mnie już ładne parę lat temu, gdy za publiczne radiowe potępienie wojny w Iraku byłem traktowany na Polskiej granicy wschodniej (wtedy jeszcze z paszportami) jak przestępca: straż graniczna tłumaczyła to zbieżnością danych z człowiekiem ściganym listem gończym. Swoją drogą, ciekawe czy go znaleźli?

Potem mieliśmy jeszcze kilka epizodów wprowadzania demokracji w świecie z naszym udziałem. To tłumaczy dlaczego u nas jest taka zapóźniona – kraj katolicki nie może sobie pozwolić na egoizm: Najpierw inni!

Szkoda, że nie lubimy historii, dzięki niej można by uniknąć kompromitacji międzynarodowej przynajmniej kilka razy. I szkoda, że nie wierzymy prawdziwie, dzięki wierze byłaby już nad nami inna tarcza, trochę starsza niż ponad dwustuletnia demokracja ucząca cały świat demokracji.

A co do tego, żeby nas szanowali… Nie łudźmy się. Wielkie hasła mają to do siebie, że nosi się je na pochodach, a potem leżą w schowkach. To co liczy się w dzisiejszym świecie wielkich to nie demokracja. To co się liczy to pieniądz. Bogaćmy się więc, a może kiedyś będą nas szanować.

Umarli otwierają oczy żywym

Tak naprawdę nie lubię blogów. Przypominają one trochę pamiętnik, a pisanie pamiętnika nie ma większego sensu, bo jeśli to pamiętnik prawdziwy, to jest tylko dla mnie, a jeśli publikowany, to nie dość szczery, by był pamiętnikiem. Zawsze też próbuję, choć z różnym skutkiem, pisać o sprawach, które nie dotyczą tylko mnie, które chociaż w niewielkim wymiarze byłyby ponadczasowe, nieśmiertelne. Dzisiaj chcę jednak zrobić wyjątek i napisać o tym, w czym brałem udział – o pogrzebie. I o refleksji, która jest zbyt silna, by jej nie wypowiedzieć. 

Zatem od początku. Uczestniczyłem dzisiaj we wspaniałym pogrzebie, pogrzebie MATKI jednego z moich znajomych. Wśród nadesłanych depesz była i taka: Dziękuję dzisiaj Bogu za życie – tu padło imię kobiety. Dziękować za życie kogoś, kto odchodzi, wielkie i piękne. 

Jak żyć, by ktoś dziękował za moje życie? Czy wystarczy żyć tak, żeby nie żałować? Chyba nie wystarczy, bo zawsze w naszej historii są zdarzenia, których nie powinno się popełnić i ludzie, których nie powinno się skrzywdzić. To ludzie, których spotykamy, a przynajmniej wielu z nich, pójdą za naszą trumną. Pójdą niosąc pamięć o nas – tę dobrą i tę złą. Czasem wtedy rodzi się refleksja, by wrócić, wyjaśnić im siebie, przeprosić. Tylko, że powroty mogą mieć odwrotny skutek. Ranią jeszcze bardziej. Czasem lepiej nie wracać. I nie oznacza to, że człowiek czuje się zwycięzcą, że uważa siebie za świętego. Czasem po prostu nie chce wrócić, by nie ranić bardziej. Ale pamięta. I ta pamięć jest krzyżem-karą jaką człowiek poniesie aż do śmierci. 

Uczynki idą za nami, tak jak idą ludzie za trumną. I dopóki uczestniczy się w pogrzebie innych, myśląc tylko o własnym, wtedy jest jeszcze czas, by nie wracając powiedzieć to najważniejsze: Przepraszam. I żyć, ale już w taki sposób, by nie ranić więcej. I zgodzić się na to, że skrzywdzeni mogą nie wybaczyć. Pozostaje wtedy tylko wierzyć, że jednak okażą się mądrzejsi niż my. I pozwolą żyć i nie popełniać więcej błędów, które ich zraniły. 

To jest minimum uczciwości i sprawiedliwości, które pozwala żywić nadzieję, że inni kiedyś nam przebaczą. I zapewnić żyjących, że historia nauczyła… nie ranić więcej. Wróciłem z pogrzebu i dziękuję i ja za życie pewnej MATKI, dziękuję za to, że umarli otwierają oczy żywym.

Pokusa

Świat jest pełen pokus. Pokusy niszczą naszą świętość, podważyły wielowiekową tradycję, osłabiają naszą wiarę.
– Ale kto wam to wszystko powiedział?
– Wąż nas zwiódł.
…Jakie to wszystko proste.
Pokus nie niesie świat, on jest przecież produktem człowieka. Tego człowieka, który zwątpił w Miłość i kładzie na szali Miłość i Nienawiść. W takim razie, skoro pokusy nie niesie świat, to niesie ją Ewangelia, a właściwie taki sposób jej czytania, by nie rozumieć.

Dzisiaj szatan jakby nie kusił już człowieka. A właściwie nie musi. Nie kusi też Boga, bo robi to za niego człowiek.
– Jeżeli pozwolisz nam Boże na prywatność w pewnych sferach, na ustalenie początku i końca jałowej egzystencji, jeśli weźmiesz poprawkę na współczesność…
– Wtedy… ?
– …Wtedy oddamy Ci pokłon, będziesz lepiej rozumiany w świecie a nas będzie więcej, wtedy…
– A wtedy…?
– Zmieńmy temat. Jedno nas tylko dziwi. Twój mało błyskotliwy sposób rozmowy z szatanem. Czy zabrakło Ci argumentów, że powtarzałeś jak refren: Napisane jest… ?

A może gdybyśmy uważniej czytali, zrozumielibyśmy, że na większość naszych pytań rodzących pokusy NAPISANE JEST…!

Tylko napisane jest w tym, co rzadko czytamy: W Dobrej Nowinie na pokusy.

Verified by ExactMetrics