Bóg jest Miłością – na kanwie encykliki „Deus caritas est”

Odwiedzając moją stronę, można było odnieść wrażenie, iż wyjechałem w dalekie strony. Czas zatem usprawiedliwić swoją nieobecność. Powód był prosty. Kiedy pisałem życzenia świąteczne, było już jasne, że na czas Bożego Narodzenia otrzymamy dwa wspaniałe prezenty: Boga, który jest miłością oraz podpisaną encyklikę o Bogu, który jest miłością. W tę bowiem uroczystość Benedykt XVI podpisał swoją pierwszą encyklikę. Ten miesiąc milczenia był podyktowany czekaniem na to, aby Słowo stało się ciałem. Dzisiaj bowiem ów bożonarodzeniowy dar Benedykta XVI stał się widzialny dla wszystkich.

Człowiek potrzebuje miłości, potrzebuje jej każdy chrześcijanin. Nie dlatego, że jest czy też chce być dobrym, ale dlatego, że jest obrazem i pojmuje przez obrazy. A do zrozumienia siebie jako obrazu Boga i do zrozumienia Boga potrzebuje klucza, jakim jest miłość. Ucieleśniona zaś w Chrystusie, miłość przestaje być teorią czy ideologią, staje się zaś wydarzeniem, spotkaniem z prawdziwą Osobą – Bogiem, który jest miłością.

Miłość chrześcijańska jest darem, ale jest jednocześnie przykazaniem. Jest darem, gdyż to Bóg objawia się człowiekowi. Jest też przykazaniem, gdyż przyjęta, domaga się komunikowania jej światu. Czym jednak jest miłość? Czy chrześcijaństwo rzeczywiście zniszczyło miłość zmysłową (eros), pozostawiając człowiekowi wyłącznie miłość aniołów (agape)? To nie chrześcijaństwo niszczyło miłość. To eros niszczył siebie poprzez prowadzenie człowieka do boskiej ekstazy bez Boga. Sprawił, że ten, który z natury jest duchowo-cielesny, stał się wyłącznie ciałem. Z kolei inni, dla ratowania ducha rozbili jedność człowieka, ukazując, że ciało na nic się nie przyda.

Czym zatem jest miłość? Jest niewątpliwie nieustannym poszukiwaniem (eros), ale nie ku zatraceniu siebie. Jest poszukiwaniem, by znaleźć. Prawdziwa miłość poszukująca (eros) musi ostatecznie spotkać na swojej drodze miłość-dar (agape). Tylko tak komplementarnie rozumiana może przywrócić człowiekowi ową jedność (w Chrystusie), która została rozbita w obrazie rozgniewanego Zeusa, skazującego dwie rozbite połowy ludzkiego bytu na wieczne poszukiwanie i niespełnienie.

                Miłość wyraża się zatem w dwóch wymiarach: jest miłością osoby do osoby i jest na wieki. Jest też ekstazą, ale ekstazą wyzwalającą człowieka w darze z samego siebie. Jednak owa komplementarność „eros-agape” pokazuje, że człowiek nie może tylko dawać, musi być też obdarowywany. Jeśli zatem człowiek jest zdolny do miłości, jeśli dla drugich może stawać się miłością ucieleśnioną, to tylko dlatego, że spotkał na swojej drodze dar: Boga, który jest miłością. I za to przypomnienie winniśmy Benedyktowi XVI naszą wdzięczność.