Inspiracje negatywne

Różne są formy inspiracji cudzym tekstem. Po dzisiejszej lekturze tekstu Kingi Dunin doświadczyłem niewątpliwie inspiracji negatywnej. Autorka rozwodzi się nad faktem ludzkiej wolności, dając sielankowy obraz wioski, w której wszystkie domy pomalowane są na niebiesko, każdy zaś, kto chciałby pomalować dom na żółto jet dyskryminowany. Pozostaje mu wybrać żółty kolor wyłącznie do pomalowania ścian wewnątrz domu. Jakie to wzruszające.

                Problem polega jednak na tym, że pani Dunin nie zauważa podstawowej różnicy pomiędzy faktem wyboru koloru ścian a naturą człowieka. W imię bowiem apelu naszej autorki należałoby rozszerzyć to prawo, na drzewa, krzewy ozdobne, itd. Co nas to obchodzi, że drzewo z natury jest zielone… Gdyby jednak pomalować drzewo wbrew jego naturze, co więcej, gdyby udowodnić, że takie malowanie wpływa na jakość owoców, takie przedsięwzięcie należałoby opatrzyć okresem karencji. Myślę, że myślenie pani Dunin też potrzebuje okresu karencji, zanim doczeka się druku.

                A po ludzku jest mi jej żal. Bo jeśli kobiecość czy heteroseksualność traktuje jak wybór koloru ścian, to chyba nastąpiło zachwianie równowagi pomiędzy jej rozumieniem natury i przypadłości. Pozostaje tylko wierzyć, że druk poświęcony przypadłościom opatrzy się w przyszłości stosownym komentarzem.

Mechanizm obronny wyborcy

Zagadnienie mechanizmów obronnych znane jest praktycznie każdemu. Ma ono teoretyczną, bądź praktyczną podbudowę. Mechanizm taki włącza się w momencie, kiedy człowiek przestaje radzić sobie z problemem. Czasem ucieka w sen, innym razem próbuje problem zracjonalizować. Istnieje też mechanizm obronny współczesnych demokracji. Polega on na ucieczce w… głosowanie. Jest on dodatkowo powiązany z mechanizmem realizacji potrzeb, w tym przypadku potrzeby przynależności. Któż bowiem nie chce przynależeć do kategorii „wszyscy”? Wyborca stosuje więc mechanizm obronny w postaci np. wyboru prezydenta wszystkich Polaków.

                Istnieje jednak prostszy podział społeczeństwa, podział bardziej pierwotny na głupich i mądrych. A któżby nie chciał przynależeć do zbioru „mądry”? Idąc tropem tego mechanizmu proponuję krótką refleksję. Logika uczy nas, że kwantyfikatory wielkie typu „każdy”, „zawsze” z założenia są nieprawdziwe. Wyciągając z tego wniosek należy stwierdzić, że nie istnieje wybór prezydenta wszystkich Polaków.

                Jak więc wybierać prezydenta? Przede wszystkim należałoby stwierdzić, że demokracja ma swoje ograniczenia. Bowiem, jeśli prezydent miałby być dla wszystkich, wtedy konsekwentnie musiałby być jednocześnie głupi i mądry, prawicowy i lewicowy, wierzący i niewierzący, to zaś jest niemożliwe. Może więc należałoby zbudować swój własny świat wartości a potem pytać, który z kandydatów jest najbliższy tego systemu. Wtedy jednak kandydat musiałby dorzucić do wyborczego programu kategorię „świat moich wartości”. Jest jeszcze czas, by kandydaci zmodyfikowali programy, a wyborcy zapytali o wartości. Wtedy nie ma szans na wybór prezydenta „wszystkich”, ale rysuje się szansa na wybór prezydenta „mądrych”. A wtedy można zrezygnować z upraszczających kategorii większościowych. Bo przecież mądrość nie jest kategorią większościową.