Zapomnieć, by być zapomnianym…

Wniebowstąpienie. Przedziwna tajemnica podświadomego uciekania od prawdy. Chcemy zachować wzniosłość nieba, by nie łączyło się z ziemią. Z niczym, czym żyjemy. W liturgii popatrzymy za Nim w niebo, pomachamy na pożegnanie, a potem wakacje…

Pozostaje tylko jeden problem: kto doświadczył w życiu czegoś wielkiego, nigdy nie będzie już taki sam. Doświadczyliśmy Go, a doświadczyć nie oznacza zrozumieć. Nauka już dawno nam to wyjaśniła. Dziecko doświadcza, czuje, chociaż jeszcze nie rozumie.

Lubimy to święto, bo przecież nikt do końca nie wie, czym jest niebo. Co innego proste znaki: wino, woda, chleb… Lepsze jest niebo, takie tajemnicze! Lepsze jest poszukiwanie bezgrzesznego Kościoła, bo takiego nie znajdzie się na ziemi.

Apostazja. Rezygnacja z pamięci. Udawanie, że to, czego się doświadczyło nigdy się nie zdarzyło. Tylko jeśli to wyprzemy z pamięci, będziemy musieli się wyprzeć również istotnej części siebie. Znam ludzi, którzy unikając wysiłku budowania szczęścia, całymi latami wmawiają sobie, że nigdy szczęśliwi nie byli. Podobnie, kiedy wiara staje się trudna, prościej wmówić sobie, że nigdy się nie wierzyło.

Ale przybicie kartki na drzwiach kurii nie zrodzi nowego Boga, ani nie zabije starego. Najwięcej powiedziałby o tym Luter. To pozornie nowe życie z nową wiarą jest równie ulotne jak kartka papieru przybita na drzwiach przez spłoszonego człowieka. Ale czy przez to będzie mu łatwiej?

Kto doświadczył Boga nie jest już taki sam, nawet gdyby chciał o tym zapomnieć.

Autor

Avatar of Jarosław Andrzej Sobkowiak

Jarosław Andrzej Sobkowiak

cognitive science, anthropology of communication, media ethics, media and artificial intelligence, UKSW Knowledge Base - team leader // kognitywistyka, antropologia komunikacji, etyka mediów, media a sztuczna inteligencja, Baza Wiedzy UKSW - przewodniczący zespołu https://bazawiedzy.uksw.edu.pl

2 komentarze do “Zapomnieć, by być zapomnianym…”

  1. Mój biologiczny ojciec zapytał: „Kim jest Twój Bóg? Gdzie On jest? Widziałaś Go kiedyś?”
    Odpowiedź brzmi banalnie: „We mnie, Bóg jest częścią mnie.”
    Poznanie rzeczy zaczynamy od poznania siebie. Poznanie Boga zaczynam od poznania Go w sobie. Nie mam kompromisów dla samej siebie, mam tylko ten zadany trud. I może nie zawsze potrafię, ale wciąż próbuję.

  2. I ta modlitwa podczas dzisiejszej liturgii: „Wzbudź w nas pragnienie nieba”… Pragnienie „nieba” czyli czego? Przysłowiowego „grona aniołków”, do którego się rzekomo dołącza po śmierci? Świata tak idealnie pięknego, że to piękno aż nudzi? Oblicza Boga, na którego będziemy całą wieczność patrzeć, jak byśmy nie mieli nic innego do roboty…? O takie niebo – a raczej wyobrażenie o nim zakorzenione w nas przez obrazy kultury tudzież retorykę pobożnych homilii – rzeczywiście trudno się modlić. Ale w jaki sposób wytłumaczyć ludziom, o co się mają modlić, skoro to tajemnica, skoro nikt nie umie nam opowiedzieć o przedmiocie naszych próśb…? Można oczywiście próbować, tak jak robił to C.S. Lewis w „Podziale ostatecznym”, gdzie przedstawił swoją wizję tego, co czeka nas „po tamtej stronie”… Ale faktycznie, wygodniej niebo oddalić. Sprowadzić do rzeczywistości nieznanej, która nie łączy się z żadnym aspektem naszej banalnej w gruncie rzeczy egzystencji. Przedstawić w formie pobożnego westchnienia, którego ostatnim skutkiem będzie zachęcenie kogokolwiek, aby chciał dołączyć do tej godnej podziwu lecz enigmatycznej „społeczności świętych”.
    A co w tej sytuacji z człowiekiem? Często słyszy się o tym, że w niebie będziemy „nowymi ludźmi”. Ale czy taki „nowy człowiek” ma być kimś zupełnie innym, pozbawionym swej ziemskiej przeszłości, swojego „ziemskiego ja”, w którym wyrażał się przez całe życie? „Nowy człowiek” rozumiany w taki sposób jest co najwyżej jakąś formą ucieczki.. od człowieka właśnie. I, co ciekawe, taka koncepcja zakorzeniła się w świadomości chrześcijan. A przecież ta religia uczy, że człowiek jest złożony z duszy i ciała, które zostały odkupione przez Chrystusa. Odkupione nie znaczy chyba „zamienione na lepszy model” czy pozytywistycznie tworzone od podstaw… Ktoś powiedział mi kiedyś: „Ile dla mnie zrobiłaś dowiesz się dopiero w niebie, jeśli to będzie miało wtedy jeszcze jakieś znaczenie”. Trochę zabolało.

Możliwość komentowania została wyłączona.