Wiara jest pytaniem o tożsamość

Wśród bardziej znanych fragmentów Pisma Świętego jest niewątpliwie ten, w którym pada pytanie o to kim jest Jezus. Wiara jest pytaniem o tożsamość. Jest to istotne, ponieważ – wbrew pozorom – nie jest to pytanie do Kościoła, co myśli o świecie. Nie jest to również pytanie do świata, co myśli o Kościele. Czasem wydaje nam się mylnie, że gdy uzgodnimy odpowiedzi – Kościół i świat – to zbudujemy jedność wiary. Tymczasem fundamentalne pytanie skierowane zarówno do Kościoła, jak i do świata brzmi: Czy usłyszałeś, co Jezus mówi sam o sobie? I drugie, równie ważne: Skoro już wiesz, kim jest Jezus, co o tym myślisz? Pytanie o wiarę jest ostatecznie pytaniem, czy zgadzam się z tym, co Jezus mówi o sobie?

Wyjściowe pytanie wiary jest zatem pytaniem o Boga. Nie można określić chrześcijańskiej tożsamości przyglądając się wyłącznie sobie. Nie można też określić chrześcijańskiej tożsamości słuchając wyłącznie tego, co świat mówi o wierzących. Punktem wyjścia chrześcijańskiej tożsamości jest określenie relacji jaka zachodzi pomiędzy tym, co Bóg mówi o sobie, a tym, co o Bogu mówię i myślę ja.

Potrzebny jest więc klucz pozwalający określić chrześcijańską tożsamość. Najpierw jest nim łaska, czyli próba zbudowania relacji pomiędzy sobą a Bogiem. Próba usłyszenia co mówi i spojrzenia Jego oczami na siebie i świat. Odkryć tożsamość chrześcijańską, to przede wszystkim pozwolić określić ją Bogu. Chrześcijanin to człowiek tożsamy z Nim. Kolejnym kluczem jest Słowo Boże, które jest czymś więcej niż Biblia. Zebrane razem księgi nie są Słowem Bożym. Słowem Bożym stają się w Kościele, który słucha Słowa, a następnie je głosi.

Kto więc jest chrześcijaninem, kto jest Kościołem? Nie wystarczy być osobą sprawującą jakąś funkcję w Kościele. Ale nie można też twierdzić, że Kościołem są wszyscy. To byłoby rozmycie tożsamości i oszukiwanie świata. Kościołem jest ten, kto buduje swoje wyznanie wiary na wyznaniu Piotra. Jego wyznanie jest opoką, czyli fundamentem, jakim człowiek nazywa Boga. Chrześcijaninem jest ten, kto akceptuje władzę kluczy. Ona ma potrójny wymiar. Najpierw jest kluczem interpretacji prawd wiary. Następnie czuwaniem nad widzialnym porządkiem Kościoła. Wreszcie jest władzą odpuszczania grzechów, czyli prawomocnego orzekania o stanie człowieka.

Wiara to również jedność. Ale tak jak pytania o Kościół i świat nie mają wiele wspólnego z wiarą, jak długo nie stają się pytaniem o tożsamość, podobnie wiara nie jest dążeniem do jedności, która polegałaby na tym, by w pewnym momencie Kościół zaczął dobrze mówić o świecie, a świat o Kościele. Jedność wiary to nie ustalenie żargonu, to nie tolerancyjne wyznanie bez wyrazu. Jedność to dobre mówienie o Bogu. Dobre, czyli zgodne z tym, co Bóg o sobie objawił. Tożsamość chrześcijańska jest więc powrotem do pytań fundamentalnych o Boga, grzech, zbawienie. Bez jedności w odniesieniu do tych słów-kluczy nie ma mowy o jedności Kościoła i o prawdziwej wierze.

Wiara z resztek

Kiedy mówimy o wielkości czegoś, szukamy kryteriów oceny. Wielki człowiek – według czego? Wielka uczta – według kogo? Wielka wiara – czyja? Dzięki czemu wiara jest wielka i co świadczy o jej wielkości? Czy wielka wiara to odmawianie dłuższego credo, dłuższa modlitwa, bardziej uroczysta, licytowanie się stażem wiary? Obiektywnie wiara zawsze jest wielka, gdyż przedmiotem wiary jest Bóg. Ale Jezus w dzisiejszej Ewangelii odpowiada kobiecie kananejskiej, że wielka jest jej wiara.

Potrzeba zatem innych kryteriów oceny wiary. Prawdziwymi kryteriami wielkiej wiary są: serce, słuchanie i zdolność do odpowiedzi. Wielka wiara rodzi się w sercu, czyli w zdolności wyznania jej całym sobą. Rodzi się ze słuchania, bo słuchać, to potwierdzić obecność tego, kto do nas mówi. Wielka wiara to zdolność do udzielenia odpowiedzi, czyli podjęcie wezwania.

Wielkiej wiary nie można zaplanować, ona musi nas zaskoczyć, a my musimy w wierze przyjąć to, czym ona nas zaskakuje. Uczeni w Piśmie mieli wielką wiarę mierzoną wielkością wybrania i tradycji. Ale nie potrafili jej przyjąć i za nią pójść. Mieli swoją wielką wiarę. Z kolei kobieta kananejska nie miała się na co powołać. Jej wiara nie była wsparta wielkością tradycji, znajomości Pisma. Wielkość jej wiary to serce zdolne do otwarcia na wielkie dzieła Boga. Wielka pokorą zadowolenia się nawet resztkami ze stołu wielkiej tradycji.

W cudach rozmnożenia chleba zawsze zaskakuje mnie to, że Jezus każe zbierać ułomki i że przy niewielkiej ilości chleba, którą karmi rzesze, resztki stanowią zadziwiająco obfity pokarm – nawet dwanaście koszów ułomków. Resztki po rozmnożeniu chleba są więc symbolem tego, co znikome, bez znaczenia, niepozorne. Te resztki mają być zebrane dla tych, którzy przyjdą po nas. To ci, którzy nie odkryli wiary w tradycji, którzy nie odnaleźli się wśród pierwszych wybranych i nakarmionych. A jednak resztki są symbolem Bożego Miłosierdzia. Przyjdą po nas ci, których nie ma jeszcze na Eucharystii, którzy nie modlą się jeszcze z nami, którzy nie żyją pełnią wiary. A jednak Bóg myśli o nich i z naszej uczty Słowa i Eucharystii pozostawia dla nich resztki, które kiedyś odkryją, i które sprawią, że dzięki nim znajdą nasycenie, odkryją Boga, a może nawet zawstydzą nas, korzystających z obfitości stołu, ale bez wiary.

Wiara z resztek pozostanie wielką tajemnicą Boga i człowieka.

Wiara: mądrość czy hazard?

Wybór jakiego dokonał Salomon ciągle inspiruje. Bo czymże jest mądrość rozróżniania dobra od zła, jeśli nie swoistym hazardem. Przecież w momencie wyboru nie widzi się ani całego zła, ani całego dobra. A jednak wybieramy. A jednak czasem ryzykujemy wszystko. Wiara jest w jakimś sensie hazardem i mylą się ci, którzy chcą ją sprowadzić do trwania w skostniałym wyborze. Nie wystarczy prosić Boga, by uczynił nas niewolnikami: wprowadził raz na zawsze na drogę dobra, czy ustrzegł raz na zawsze od drogi zła. Bóg daje nam wolność, czyli mądrość odróżniania, ciągle na nowo, ciągle w nowej sytuacji. Jeśli wiara na coś skazuje, to nie jest to ani dobro, ani zło, tylko wolność.

Kupiec kupił pole. Nie kupił skarbu, bo na skarb nie byłoby go stać. Ale jego mądrość polegała na tym, że kiedy zauważył skarb w roli, kupił rolę, bo na nią było go stać. W sensie duchowym rolą jest Kościół. Niesie on życie wieczne, na które nie stać człowieka z tego, co posiada. Ale stać go na wybór wiary w Kościele, w którym jest skarb.

Sprzedać wszystko, by kupić perłę. Czy to nie jest hazard w czystej postaci? Byłby, gdyby perła była czymś materialnym. Zła inwestycja oznaczałaby przegranie wszystkiego. Ale perła jest mądrością wyboru relacji, mądrością zmiany stosunku do relacji w jakich jesteśmy. Mądrość oznacza też – jeśli trzeba – otwarcie na nowe relacje. Propozycji zakupu pereł mamy wiele, ale jeśli kupimy fałszywą, stracimy wszystko.

Nie przypadkiem w kontekście wiary mówi się o skarbie wiary. Tylko wtedy, gdy jest ona skarbem ma sens. Skarbem ukrytym w roli, czyli w kontekście zdrowych i dających życie relacji. Tylko taka niematerialna mądrość daje życiu sens. Warto więc na koniec postawić pytanie o znaczenie podziału na wierzących i niewierzących w kontekście powyższego. Wierzący to ten, kto oddał wszystko za perłę. Niewierzący to ten, kto oddał perłę za wszystko. Spróbujmy nazwać perłę naszego życia, a potem ją wycenić i odpowiedzieć sobie na najważniejsze pytanie: czy po moim hazardzie wyboru jestem naprawdę bogaty?  

Verified by ExactMetrics