Miłość: droga jednokierunkowa

Uczeni w piśmie (bo często chodzi tylko o uczoność), mają tendencję do komplikowania spraw prostych, do robienia rozwidleń, nawet tam, gdzie droga jest prosta i nie ma nawet najmniejszej naturalnej przeszkody. Powadze rozwiązań ma służyć słowo „złożoność”. Tymczasem największym problemem dla uczonych w piśmie jest ich własna „złożoność”. Uczony w piśmie boi się słowa miłość i mówi o niej nieporadnie, jak kilka dni temu jeden z młodych „patriotów” próbował mówić o miłości ojczyzny.

Sprawa jest o wiele prostsza i dlatego trudna. Prostsza, bo miłość jest jednokierunkowa i każda próba budowania czegoś od drugiej strony jest po prostu pod prąd. To trochę tak, jak gdyby wyobrazić sobie rzekę, która ma dwa źródła płynące w przeciwnych kierunkach, i zastanawianie się, który nurt przebije się i nada kierunek rzece.

Bóg jest jedyny. Będziesz miłował Boga (przyjmiesz Jego miłość) i bliźniego jak siebie samego (to znaczy tą samą miłością, tym samym nurtem). Ani miłość do Boga nie jest „pod prąd” miłości do człowieka, ani miłość do człowieka nie jest „pod prąd” miłości do Boga. Każde płynięcie „pod prąd” miłości Boga jest po prostu płynięciem pod prąd.

Słowem, które jest w stanie „egzorcyzmować” wszelkie przejawy życia jest słowo „miłość”. Nie ostoi się królestwo wewnętrznie skłócone. Nie da się zamknąć w tej samej przestrzeni miłości i nienawiści. Bóg jest jedyny, a więc nie ma dwóch kierunków jedynej miłości. Problem polega na tym, że w takiej miłości płynącej z jednego źródła nie ma miejsca na prywatne jej rozumienie, egoizm, dzielenie ludzi. Jedyny sensowny podział to ten, który dzieli ludzi na tych, którzy chcą kochać i tych, którzy chcą nienawidzić. Wewnątrz prawdziwej i jedynej miłości inne podziały nie występują.

Zdolny do…

Słowo to ma wiele odcieni. Potocznie mówi się o kimś „zdolny człowiek”. Kiedy jego życie wyprowadzi go na manowce, dziwimy się, że był do tego zdolny. „Zdolność” przybiera różne znaczenia i wymusza na człowieku pytanie o to, „do czego jest zdolny”?

Najprościej można powiedzieć, że człowiek jest zdolny „do wszystkiego”. Ale co oznacza dla niego wszystko? Wszystko jest tym, za co człowiek jest w stanie oddać „wszystko co wszystkim nie jest”.

Trudno byłoby powiedzieć o człowieku „zdolny”, skoro nie wiedziałby do czego? Trudno powiedzieć „zdolny do wszystkiego”, skoro nie wie, co jest najważniejsze.

Kto jest ważniejszy – matka czy dziecko? Mąż czy żona? A może miłość między nimi?

W wierze jest podobnie. Widać to zwłaszcza w uroczystość Trójcy Świętej. Kto jest ważniejszy: Ojciec czy Syn? A może Duch Święty?

Cóż warte jest ciało, które nie jest kochane? Cóż warta jest miłość, która nie staje się ciałem?

Cóż wart byłby człowiek, gdyby nie był zdolny do wszystkiego?

Czy życie można kochać?

Kiedyś Edyta Geppert tak właśnie śpiewała o życiu. Uderzająca w słowach tej piosenki jest jedna strofa – „och życie, kocham cię nad życie”. W ludzkim języku nie można chyba wyrazić więcej. Jest jeszcze inny piękny tekst o życiu – „kto chce zachować swoje życie, straci je”. Nie chcieć zachować na siłę, kochać nad życie…

Kiedy próbuje się zachować życie, zawsze wchodzi się w jakiś konflikt. Najpierw wchodzi się w konflikt z tymi, którzy żyją podobnie jak ja. Można odnieść wrażenie, jakbyśmy naprawdę wierzyli, że suma dóbr do podziału jest ograniczona, a ziemię można wymierzyć – jak mieszkanie – w metrach kwadratowych. Trzeba długo żyć, kilka razy wygrać i przegrać, aby zrozumieć, że „miejsce” na ziemi mierzy się inaczej. Wchodzi się również w konflikt, kiedy jest się osobą wierzącą. Ktoś życie dał, a człowiek nie lubi być zależny. Wcześniej czy później dochodzi do swoistej próby sił. Można też nie wierzyć w nic poza wymiarem materialnym, nie wierzyć w jakąkolwiek zależność. Cieszyć się życiem tu i teraz. Ostatecznie nie wszyscy lubią kwiaty doniczkowe, niektórzy lubią cięte, bez podłoża, na chwilę. Odnośnie do kwiatów to kwestia gustu.

Życie, kocham cię nad życie.

Czy coś jest warte więcej niż życie? Zapytajmy inaczej, ile jest warte samo życie? Moje, twoje, bezdomnego, papieża, celebryty… Ile warte jest nie czyjeś życie, ale po prostu życie? I niestety dochodzimy do prostej odpowiedzi – NIC! Życie trzeba pokochać w sobie, w drugim człowieku, żeby mogło nabrać wartości. Tym, co jest warte kochania w życiu nad życie jest miłość. A miłość to tyle, co życie, które ma sens.

Może więc trzeba pewne teksty czytać inaczej. Kto chce zachować swoje życie przed miłością, straci je. Straci, ponieważ uczyni nic nie wartym. A kto znienawidzi swoje życie, to znaczy nie pomyli biologii z miłością, ten je zachowa.

Czy więc życie można kochać? Pustki nie da się kochać. Kochać można chwile w życiu, ludzi, kochać można życiem. A życie warte jest ostatecznie tyle, na ile wspomnień, osób, zdarzeń można je wymienić. Jeśli ktoś kocha je tylko w sobie, straci je i to bezpowrotnie.