Kościół nie może być pustym grobem

Ewangelia Zmartwychwstania stawia nam kilka istotnych pytań, które zachęcają do refleksji nad tajemnicą Zmartwychwstania Chrystusa. Najpierw poszukiwanie i pustka. Można sobie wyobrazić, jak bardzo po śmierci Jezusa legł w gruzach świat apostołów i uczniów. Spodziewali się czego innego, szczególnie wobec niedawnego jeszcze tryumfu Jezusa przy wjeździe do Jerozolimy.

Patronka dzisiejszego spotkania ze Zmartwychwstałym, Maria Magdalena, biegnie do grobu wyrazić całą swoją pustkę. Jak bardzo przypomina to człowieka, który zawiódł się w wielu obszarach i czuje w sobie nieprzeniknioną pustkę. Maria Magdalena przybywa do grobu, który ku jej zdziwieniu jest pusty. Teraz dopiero możemy sobie wyobrazić dramatyzm tej sytuacji. Pustka wewnętrzna znajduje pusty grób. Jak często ludzie, którzy stracili sens życia szukając trafiają do kościoła. I jak często znajdują pusty, prawie jak pusty grób – bez życia, bez możliwości znalezienia odpowiedzi, pielęgnujący wspomnienia przeszłości. I nagle Maria Magdalena odkrywa w grobie życie, jeszcze jakby pod zasłoną, ale coraz bardziej zaczyna do niej docierać, że ta pustka grobu świadczy o życiu. Nie ma Go tu. Grób odsyła do życia. A czym są nasze kościoły dla ludzi odczuwających pustkę i szukających sensu? Czy są potwierdzeniem, że pustka jest po każdej stronie, czy też pokazują, że właśnie pusty grób jest dowodem na życie. Kościół ma obowiązek świadczyć o pustym grobie, ale sam nie może być pustym grobem.

Przed pustym grobem stają trzy postaci: Maria Magdalena, Piotr i Jan. Każda z nich ma swoje własne wspomnienia Jezusa, swoją historię z Nim. Maria może wspominać wyrzucenie z niej złych duchów, Piotr zaparcie, a wcześniej wiele cudów, Jan jest najbardziej przygotowany na zmartwychwstanie – umiłowany uczeń. Miłość nie może zgodzić się na śmierć. Te postaci są wezwaniem dla nas. Każdy z nas przychodzi tu ze swoją własną historią – miłości, zdrady, wyzwolenia. Przychodzimy też jako wierzący pytać o Kościół. Jesteśmy jak uczniowie, przez lata przyzwyczajeni, że Jezus był zawsze, przyzwyczajeni do przydrożnych figur, procesji, ludzi spotykanych na ulicy, którzy szli do kościoła albo z niego wracali. I nagle pustka – nie potrzeba już znaków religijnych, są wspomnienia i pustka. Ale ten pusty grób, czy ta pustka po triumfującym Kościele wzywa do pójścia dalej w wierze. Nie ma Go tu – zmartwychwstał!

Można dziwić się uczniom – zmartwychwstanie było zapowiedziane już w Starym Testamencie, Jezus wielokrotnie zapowiadał mękę. To musiało się wydarzyć. A jednak tak trudno było uwierzyć, że przyjdzie czas, kiedy bycie wierzącym będzie niełatwym wyborem. Kiedyś trzeba było wybrać, żeby odejść, teraz trzeba wybrać, aby pozostać. Nie ma wiary bez zakorzenienia w historii – ziemia obiecana, świątynia jerozolimska, kult. Ale też nie ma wiary bez przekroczenia historii – bez zburzonej świątyni jerozolimskiej, bez ofiar, nawet bez kamiennych tablic przykazań. Podobnie wiara dzisiaj, wychodząca z pięknej historii Polski musi przekroczyć tę historię i wejść na poziom wiary w Chrystusa Zmartwychwstałego.

Kogo więc szuka wierzący? Powinni unikać ludzi sprowadzających wiarę do historii, a jeżeli w tej historii jest coraz mniej śladów, unikać ludzi zgorzkniałych i skostniałych. Unikać ludzi nieszukających nadziei. Nie dać się ponieść prądom nowej historii. W Wielki Piątek w jednym z programów można było usłyszeć biadolenie na temat przyszłości Kościoła. Natomiast w ten sam Wielki Piątek można było przyjść na liturgię i doświadczyć żywego Kościoła, który celebruje śmierć Pana, oczekując na Zmartwychwstanie. Kiedy porzuci się konferencje i sondaże, gdybanie i narzekanie, można ciągle znaleźć żywy Kościół.

Nie dajmy się kształtować przez statystyki. Nie powielajmy statystyk pustego grobu i pustych kościołów. Sami zacznijmy tworzyć statystyki życia, wiary i nadziei. Prorocy przegranej Kościoła i zwątpienia w przyszłość wiary nie są świadkami Zmartwychwstania.

Dlaczego młodzi ludzie nie wracają do Kościoła?

Wiara nie zna przypadków. W naszym kręgu kulturowym jeszcze trudno nie usłyszeć o Bogu i o Kościele. Dlaczego więc młodzi ludzie nie wracają do Kościoła? Ostatnie dwa dni liturgiczne zestawiają obok siebie dwa fakty: Objawienie Pańskie i Chrzest Pański. Ciągle rezonuje nam zdanie zamykające wczorajszy fragment Ewangelii odniesiony do mędrców: „Inną drogą wrócili do swojej ojczyzny”. Dlaczego nie wrócili do Jerozolimy? Albo inaczej, dlaczego Jerozolima nie poszła z nimi?

Mędrców nie pociągnęło to co stare i po ludzku dobrze zinterpretowane. Jerozolima była potrzebnym etapem ich drogi, bo pokazała, jak dotrzeć do Boga. Kiedy jednak sami doszli do celu, nie widzieli już sensu powrotu do starego. Zrozumieli, że Objawienie nie jest tym, co przeszłe, ale tym, co przyszłe.

Chrzest, przyjęła go większość z nas. Ten sam od wieków. A jednak każdorazowo, ten sam obrzęd wprowadza człowieka w tajemnicę Boga. Boga, który jest zawsze nowy i nie można z Nim wrócić do tego, co stare. Bóg objawiony nie jest przeszłością człowieka, ale jego przyszłością.

Dlaczego Jerozolima nie poszła za mędrcami? Bo miała swoje rozumienie Boga, swoje sposoby zawłaszczania religii i wykorzystywania jej do swoich spraw. Kościół nie musi podzielić losów Jerozolimy. Musi tylko być miejscem objawienia chwały Boga. Ile będzie w nim Boga, taka będzie przyszłość Kościoła. Człowiek musi na swojej drodze odnaleźć Kościół. Ale również Kościół musi na swojej drodze spotkać współczesnego człowieka. Te dwie drogi muszą się spotkać.

Zrozumieć chrzest, to zrozumieć imiona Boga. Jezus z Nazaretu, dobry człowiek, dobrze czyniący innym ludziom. Tak bardzo pociąga, że Jego imię nosi cztery miliony osób na ziemi. Ale Bóg ma jeszcze drugie imię: Chrystus, Mesjasz, Pomazaniec. Ten, który jest namaszczony do misji. W chrzcie otrzymujemy imię, które kojarzy się z historią, nawet tą ludzką. Ale zostajemy również namaszczeni do misji i do świadectwa. Do tego, by pójść własną drogą. Iść własną drogą z Kościołem jako miejscem chwały Boga, jako miejscem wyznania i umocnienia swojej wiary. Z Kościołem, który chce być przyszłością człowieka, bo jego przyszłością jest Bóg. Młody człowiek nie ucieka od przyszłości. I wróci do Kościoła, jeśli Kościół pozostanie miejscem budowania przyszłości człowieka z Bogiem, a nie tylko depozytariuszem dawnej świetności i historii.

Uroczystość Piotra i Pawła

Zamiast komentarza – z encykliki „Ut unum sint”

Należy podkreślić, że słabość Piotra i Pawła ukazuje, iż Kościół opiera się na nieskończonej potędze łaski (por. Mt 16, 17; 2 Kor 12, 7-10). Bezpośrednio po powierzeniu Piotrowi jego władzy, Chrystus strofuje go z rzadką u Niego surowością: „Jesteś Mi zawadą” (Mt 16, 23). Czyż można nie dostrzec w miłosierdziu, którego potrzebuje Piotr, związku z posługą tego miłosierdzia, którego sam doświadcza jako pierwszy? Mimo to trzykrotnie zaprze się Jezusa. Także Ewangelia św. Jana podkreśla, że Piotr otrzymuje zadanie pasienia owiec po trzykrotnym wyznaniu miłości (por. 21, 15-17), które nawiązuje do trzykrotnej zdrady (por. 13, 38). Łukasz ze swej strony, w cytowanych już słowach Chrystusa, na które będzie się powoływać najwcześniejsza tradycja, próbując zdefiniować misję Piotra podkreśla fakt, że Piotr ma „utwierdzać braci, gdy najpierw sam się nawróci” (por. Łk 22, 32).

Co do Pawła, to może on zakończyć opis swojej posługi zdumiewającym stwierdzeniem, które dane mu było usłyszeć z ust Chrystusa: „Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali”, a następnie zawołać: „ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny” (2 Kor 12, 9-10). Jest to fundamentalna cecha chrześcijańskiego doświadczenia.

Jako spadkobierca misji Piotra w Kościele użyźnionym krwią pierwszych Apostołów Biskup Rzymu pełni posługę zakorzenioną w wielokształtnym miłosierdziu Boga, które przemienia serca i rozlewa moc łaski tam, gdzie chrześcijanin poznaje gorzki smak własnej słabości i nędzy. Autorytet związany z tą posługą jest całkowicie oddany na służbę zamysłowi Bożego miłosierdzia i w tej perspektywie należy zawsze na niego patrzeć. W niej też zrozumiała staje się władza właściwa dla tej posługi.