Najważniejsze zadania dla człowieka

Człowiek ma w życiu dwie pokusy: budować wierzę Babel, by uciec z ziemi i pogrążyć się w codzienności, by uciec od myślenia o niebie. Tymczasem tajemnica wcielonego Słowa uczy, że Bóg przychodząc na ziemię chciał nauczyć człowieka pragnienia nieba, a wstępując do nieba, dać perspektywę i kierunek dla życia na ziemi.

Wiara musi więc łączyć niebo z ziemią. Przypomina pierwotne powołanie człowieka do przetwarzania i rozwijania tego, co na ziemi. Człowiek musi tak bardzo trzymać się ziemi, że może go od niej oderwać tylko coś, co przychodzi stamtąd. Na tym polega rzeczywistość wiary. Złudna byłaby wiara, która bez bycia pociągniętą czymś stamtąd, chciałaby zwolnić się z tego, co jest tu. Z mojego życia ktoś musi mieć pożytek. Jeżeli nie wierzę w to, co jest tam, przynajmniej zajmuję się tym, co jest tu. Wbrew pozorom, na kryzys wiary lekarstwem nie jest bezmyślne wpatrywanie się w niebo, ale czasem prozaiczna przyziemna praca. Ona uczy pokory, wytrwałości i życia dającego komuś pożytek.

Szczególnym wyrazem wiary, która łączy niebo z ziemią powinno być kapłaństwo. Ono zawiera w sobie kilka wezwań wypowiadanych w dniu święceń. Wierz, w to co czytasz – czy nauczyłem kogoś wierzyć, czyli czytać życie w świetle Pisma Świętego? Nauczaj, w co wierzysz – oznacza, że zadaniem kapłana nie jest pokazywać, w co ktoś drugi ma wierzyć, ale opowiadać to, w co sam wierzy. Pełnij, czego się nauczasz – a nauczanie płynie z wiary. Życie wiarą jest więc jak odprawa, w ramach której człowiek otrzymuje zadanie. Wiara musi rodzić we mnie wyzwanie, które wyznacza kierunek mojej pracy i życia. Rozważaj, co czynisz. Wszystko w życiu może stać się rutyną. A rutyna sprawia, że to już człowieka nie inspiruje i nie rozwija. Czy rozważam jeszcze co czynię, kiedy sprawuję sakramenty, kiedy się modlę? Czy Bóg jest jeszcze przedmiotem mojej nadziei? Czy kiedyś będę chciał opuścić to co mam teraz, dla tego, co mam otrzymać?

Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię. Kiedy czyta się Pismo Święte, człowiek zaczyna rozumieć, że początek i koniec, niebo i ziemia, życie i śmierć są tym, co spina w jedno naszą egzystencję. Dlatego tak ważny dla zrozumienia ziemi jest podbój kosmosu, bo tylko z większej perspektywy można pojąć sens fragmentu rzeczywistości. Dlatego tak ważny jest podbój nieba, bo tylko z perspektywy wieczności można pojąć to, co trzeba robić teraz. I to są właśnie najważniejsze zadania dla człowieka: podbój kosmosu i podbój nieba.

Królowa Polski a sens wiary chrześcijańskiej

Uroczystość Matki Bożej Królowej Polski jest dla niektórych wierzących najważniejszym świętem w Polsce. Tymczasem to nie przymierze Polski z Maryją daje sens wierze, lecz wiara chrześcijańska jest źródłem sensu dzisiejszej uroczystości. Prawdą jest, że w wymiarze narodowym nie zrozumie się istoty tej uroczystości bez historii narodu. Natomiast w wymiarze duchowym nie zrozumie się sensu narodowej uroczystości bez odniesienia do przymierza z Bogiem opisanego w Księdze Rodzaju i w Apokalipsie.

W Księdze Rodzaju, po grzechu pierworodnym zostaje ustanowiony znak nieprzyjaźni Niewiasty i Jej potomstwa z szatanem. Każdy kto się opowiada za potomstwem Niewiasty wyraża wolę powrotu do przymierza, każdy zaś, kto opowiada się za szatanem, odwraca się od przymierza.

Nowego sensu przymierzu nadają słowa z Apokalipsy: „Świątynia Boga w niebie się otwarła i Arka Jego Przymierza ukazała się w Jego świątyni”.  Co oznacza otwarcie świątyni? Należy je rozpatrywać w kontekście dwóch innych znaków: rozdarcia szaty arcykapłana w procesie Jezusa i rozdarcia zasłony w świątyni jerozolimskiej. Zgodnie z religijną tradycją w czasie procesu na znak bluźnierstwa dopuszczano rozdarcie szaty przez arcykapłana. Zrobił to arcykapłan w czasie procesu Jezusa – świadectwo Syna Bożego uznał za bluźnierstwo. Jako odpowiedź na ten znak następuje rozdarcie zasłony w świątyni – staje się to wyrazem odpowiedzi Boga na bluźnierstwo, jakim było skazanie Jezusa na śmierć. W Apokalipsie otwiera się świątynia i ukazuje się Arka Przymierza, która symbolizuje odrodzenie przymierza człowieka z Bogiem. Maryja staje się więc niewiastą z Księgi Rodzaju i z Apokalipsy. Staje się Matką Słowa, czyli zapowiedzianego potomstwa, które zniszczy głowę węża. Maryja rodzi Mężczyznę, który jest obrazem Ojca. Obraz ma podwójne znaczenie. Po pierwsze oddaje podobieństwo; po drugie, objawia wspólny charakter Boga i Mężczyzny zrodzonego z niewiasty. Tym charakterem, czyli znakiem rozpoznawczym jest bycie Słowem. Słowem, które zrodziło świat, Słowem, które wcieliło się w świecie i Słowem, które zbawia świat.

W momencie śmierci Jezusa Słowo objawia się na nowo. Maryi, Matce Słowa, ukazuje pierwszy owoc Słowa – Jana. Jan staje się przedłużeniem potomstwa Słowa. W ten sposób dla Maryi jest on w wierze nowym synem, Maryja zaś dla niego nową matką. Łączy ich Słowo Wcielone – ta, która rodzi, staje się Matką wszystkich zrodzonych przez Słowo; ten, który jest zrodzony ze Słowa jednocześnie rozpoznaje w Maryi Matkę rodzącą Słowo i Jego potomstwo.

Uroczystość Królowej Polski w wymiarze narodowym nie jest więc źródłem uroczystości wiary. Przeciwnie, bez odniesienia do fundamentalnego przymierza człowieka z Bogiem, uroczystość ta nie miałaby uzasadnienia. To nie z odrzucenia Słowa Maryja staje się Królową, ale z faktu przyjęcia Słowa jest Ona Królową, czyli zabezpieczeniem i pamięcią przymierza. W przeciwnym razie uczynimy z Maryi symbol naszej narodowej niewiary.

Nasza droga do Emaus

W świecie, w którym wystarczy wpisać jakiekolwiek hasło w wyszukiwarkę, by otrzymać odpowiedź, trudno wyobrazić sobie, że ktoś nie słyszał o Bogu. Nawet w świecie niewiary Bóg i Kościół są odmieniane przez wszystkie przypadki. Nie jest to więc nieznajomość pojęciowa. Jest to raczej brak zdolności rozpoznania Boga, ale ta przypadłość dotyka nie tylko niewierzących. Nierozpoznanie odwołuje się do doświadczenia człowieka. I nawet, jeśli wierzący rozpoznaje Boga w kościele czy w tradycyjnych nabożeństwach, coraz trudniej mu rozpoznać Boga w codziennym życiu. Uczniowie jeszcze się spodziewali i dlatego się zawiedli. My już nawet się nie spodziewamy. Co prawda chodzący do kościoła nie utracili jeszcze wiary, ale tracą coraz bardziej wsparcie w rodzinie, w tradycji. Pocieszające jest to, że wiara i tak jest wyjściem, jest poznaniem Boga na naszej, a więc ciągle nowej drodze. Przecież w innych obszarach życia też już mamy coraz mniej do przekazania młodemu pokoleniu. Świat zmiennych zdaje się pokonywać świat stałych.

Czego więc uczy droga uczniów do Emaus i dlaczego nazywam ją naszą drogą? Chwila zastanowienia nad własnym życiem pozwala zrozumieć, że ten sam Jezus idzie z nami, chociaż Go nie rozpoznajemy. Nie porzucamy Boga do końca, ciągle jesteśmy gotowi o Nim rozmawiać. Mamy więc wiarę i doświadczenie, tylko nie umiemy tych rzeczywistości pogodzić. Często wręcz jest tak, że Bóg jest w wierze, a doświadczenie podpowiada, że Go w naszej codzienności nie ma. Czego więc potrzeba człowiekowi? Może nie tyle prostych recept na pogodzenie wiary z codziennością – bo takich prostych recept nie ma. Potrzeba doświadczenia wiary, a więc zupełnie nowej formy doświadczenia, która nie jest prostą sumą wiary i codzienności.

Emaus jest drogą wiary. Popełniamy błąd pokazując wiarę jako jedną pośród dróg. Traktujemy wiarę jak turystykę religijną. Pewny jest cel, pewna droga, tylko trzeba wybrać odpowiednie biuro podróży. Tymczasem nie ma prostego celu i prostej drogi. Każda droga może być drogą do celu, jeśli na tej drodze pojawi się Jezus. To nie Kościół jest drogą człowieka, ale człowiek jest drogą Kościoła, chociaż czasem o tym zapominamy.

Droga do Emaus ma jednak swój mały cel – odpoczynek, by pomyśleć i nabrać sił. I właśnie wtedy w Ewangelii padają słowa zaproszenia: Zostań z nami! Zostań, bo gdy jesteś blisko nie wątpimy, gdy jesteś blisko, odżywa nasza nadzieja. Kiedy jesteś mamy pokój.

Po tym doświadczeniu uczniowie wrócili do Jerozolimy, a my możemy wrócić do Pisma Świętego i szukać miejsc jego wyjaśniania przez tych, którzy chcą zrozumieć naszą drogę. Możemy wrócić do Eucharystii (oni wtedy Go rozpoznali), możemy dotknąć modlitwą tych, którym inaczej już nie umiemy pomóc.

Dlatego drogę do Emaus nazywam naszą drogą.

ba4366716cfa7f08cd1ebb06572651e9
Verified by ExactMetrics