Jak inni…

Myśląc o ludzkiej zdolności poznania, przychodzi mi do głowy zdanie, które kiedyś usłyszałem. Brzmiało ono tak: jeśli chce się poznać czyjeś życie, trzeba dostosować własny rytm poznania do rytmu jego życia. Czasem w mediach możemy w krótkim programie, w ciągu kilku czy kilkunastu minut, rozprawić się z ludzką biedą, słabością i wszystkim co one niosą. Już pokazane, już skomentowane, już wiemy. Ile w tym schematów i uproszczeń. A ludzki dramat dłuży się swoim powolnym rytmem. Innym razem chcemy „kontemplować” sprawy oczywiste i proste, jak byśmy chcieli pozostać w danej historii na zawsze. W taki właśnie sposób, albo upraszczamy, albo wyolbrzymiamy i absolutyzujemy rzeczywistość.

Gdyby to była wyłącznie teoria dotycząca poznania innych, nie byłoby to jeszcze najgorsze. Ale podobnie podchodzimy do własnego życia. Pewne chwile (zwłaszcza trudne) chcielibyśmy mieć już za sobą, inne mało znaczące (ale za to nie wymagające), celebrowalibyśmy całymi tygodniami. Niezgoda na chwile trudne bierze się stąd, że nie potrafimy zapanować nad złem. Inaczej mówiąc, nie wiemy, kto byłby w stanie wyznaczyć granicę złu? Dlatego albo ślepo wierzymy tzw. silnym, że to oni pokonają wszelkie zło, albo próbujemy sami powiedzieć: Wystarczy!

Człowiek kieruje się w życiu dwoma postawami – bądź w imię logiki – sprawdza, bądź w imię zawierzenia – akceptuje. Problem polega tylko na tym, że często zawierza niewłaściwym ludziom, a chłodną logiką sprawdza tych, którzy są mu bliscy. Podobnie jest nawet w wierze. Boga pytamy z całym sceptycyzmem „dlaczego?”, natomiast w imię jakiegoś naiwnego zawierzenia pozwalamy innym kreować naszą rzeczywistość, nawet nie mówiąc „sprawdzam!”.

Skąd się to bierze? A może stąd, że zaakceptować rytm życia innych, to najpierw zaakceptować własny. Może zbyt często chciałbym być, żyć JAK INNI.

Człowiek spędzający chwile z osobą kochaną, wcale nie musi być tam, gdzie INNI. Ktoś, kto wybrał określony sposób życia, wcale nie musi być jak inni. Kiedy nie mam własnego życia, wtedy albo wściekam się, że nie jestem jak INNI (plotki, obmowa), albo tak bardzo jestem jak INNI, że już nie jestem sobą.

Warunkiem poznania innych jest zgoda na akceptację rytmu ich życia. Warunkiem poznania siebie jest zgoda na życie własnym życiem, nie pytając „dlaczego ja?” czy „dlaczego nie jak inni?”.

Kontemplacja jest wyjściem poza czas uprzedzania czy opóźniania wydarzeń. Kontemplacja jest pobyciem chwilę tam, gdzie nie ma innych, pomyśleniem o tym, o czym w danej chwili nie myślą inni, zobaczeniem własnego życia bez nieustannego odnoszenia go do innych. Zafundujmy sobie w tę niedzielę chwilę pobycia tylko z sobą. Może na tym polega przemienienie?

Wybór podstawowy

Demokracja nauczyła nas wyborów: tych ważnych i tych niewiele znaczących. Bywa, że stają się one cezurami poszczególnych etapów naszego życia. Niewątpliwie zmieniamy się pod wpływem tych etapów. Ale czy aż tak bardzo? To zależy tak naprawdę tylko od nas.

Marek Aureliusz napisał kiedyś takie zdanie: Kto bowiem dokona podstawowego wyboru […] nie popada w teatralność, nie jęczy, nie potrzebuje samotni ani towarzystwa.

Wybrać bycie człowiekiem, na każdym etapie swojego życia. To jedyny sensowny wybór, który może sprawić, że się nie rozsypiemy.

Pomysł autorski ®: nazywam się… (ACTA ciąg dalszy)

Tak właśnie rozpoczynamy naukę języka obcego. Uczymy się tego, czego nie znamy, rozpoczynając od tego co znane: nazywam się… To sposób na podkreślenie swojej odrębności, tożsamości. Kiedy coś mówię, mówię to ja. Nie mówi się, nie pisze się.

Zauważyłem to kiedyś na swojej stronie. Kiedy nie wymagałem podania pewnych danych (oczywiście minimalnych, ale przecież imię i nazwisko to nie są sprawy wstydliwe ani nazbyt intymne), pojawiała się masa różnych komentarzy. Po czasie zaczęło się dziać podobnie jak na wielu forach internetowych. Każdy mówił co chciał, nie dobierając słów. Wtedy napisałem felieton o znaczeniu mowy, która nie jest prostym wyrazem treści żołądkowej.

Tożsamość. Może to jest właściwy filtr godzący wolność słowa z odpowiedzialnością za nie. To takie proste: imię i nazwisko. Wtedy automatycznie zaczynam odpowiadać za wypowiadane słowa, nawet jeśli kogoś obrażam, mam świadomość odpowiedzialności.

A jeśli ktoś miałby wiele do powiedzenia, ale nie chciał się przyznać do własnej tożsamości? Niestety, nie masz imienia i nazwiska? – twoje poglądy mnie nie interesują.

W taki właśnie sposób zgłaszam autorski pomysł na wolność słowa w Internecie.

Jarosław A. Sobkowiak

PS Dziękuję Wszystkim, którzy mają odwagę podpisywać się pod komentarzami.

 

Verified by ExactMetrics