Praworządność serca

Największą przeszkodą w leczeniu serca jest niepokój. Świadectwa pacjentów pokazują, że ludzie chorzy na serce boją się zostawać sami, prowokują zainteresowanie, próbują wejść w czyjeś życie. Inne choroby rodzą samotność, często sprawiają, że człowiek unika towarzystwa. Mając chore serce człowiek boi się zostać sam. Na innych chorobach człowiek nie zna się aż tak bardzo. Chorobę serca czuje.

I bynajmniej nie mam na myśli objawów kardiologicznych.

Jak bardzo przypomina to chrześcijaństwo. Prawo wyryte w sercu. Potem w kamieniu. Na końcu w tradycji. Dlatego ciągle ma się nadzieję w stosunku do tych, którzy zerwali z tradycją, którzy skamienieli, że jeszcze zostało coś w sercu – pierwszy zapis człowieczeństwa. Gdy i ten zapis został zniszczony, człowiek umiera.

A co jest w tym pierwszym zapisie? Jaki jest kod serca? Wskazuje na Tego, który dał wolność, kto jest pierwszym obrazem, gdzie odpocząć po życiowym handlu, dlaczego szacunek jest tak ważny, od kogo zależy życie, co niszczy jedność, dlaczego rzecz ma właściciela, dlaczego prawda jest życiem świadectwa, dlaczego pożądanie jest wymuszeniem a nie darem…

Serce z zaburzonym rytmem można leczyć. Można je nawet wymienić. A serce pamięci początku? Czy da się wymienić pamięć, doświadczenie, przeżycia, miłość? Wszystko można mieć „po przeszczepie”. Przynależność religijną, narodową, nawet do drugiego człowieka. Postęp świata już to zaakceptował. Czy jednak da się wymienić to „inne” serce, w którym jest zapis starszy niż w kamieniu?

Żeby je usłyszeć, trzeba porzucić mody, narracje, bezmyślność. Trzeba przestać udawać kamień. Trzeba zburzyć, żeby odbudować. Ale do tego potrzebna jest odwaga, bo praca na otwartym sercu jest zawsze ryzykowna. I czasem lęk przed śmiercią w perspektywie sprawia, że człowiek umiera już dziś. A wszystko w trosce o serce…

To dobry czas, aby zawalczyć o praworządność. Aby nie spierać się o interpretacje, lecz o źródło. Dyrektywy są wtórne w stosunku do Dekalogu. Człowiek, który nie wierzy, że drugi w sercu ma wypisane to samo jest naprawdę chory. Chory na serce!

Klauzula sumienia

W dniach 15-17 czerwca odbyło się w Licheniu Starym Ogólnopolskie Spotkanie Stowarzyszenia Teologów Moralistów. W tym roku debata skupiała się wokół Sakramentu Pokuty w 30. rocznicę adhortacji Reconciliatio et paenitentia. Podjęto również szereg bieżących problemów moralnych, w tym problem sprzeciwu sumienia. Zebrani na spotkaniu przedstawiciele wszystkich ośrodków akademickich w Polsce przyjęli jednomyślnie oświadczenie w sprawie klauzuli sumienia, popierające środowiska medyczne walczące o prawo do sprzeciwu sumienia.

Poniżej tekst przyjętego oświadczenia.

Oświadczenie – sprzeciw sumienia

Sumienie (nie)potrafi przeszkadzać

Już czwarta niedziela Zmartwychwstania. Prawie wdrukowało się w naszą pamięć zdanie, że jesteśmy tego świadkami. Może jednak warto postawić sobie pytanie: czego? Co widziałem, czego doświadczyłem, o czym mogę świadczyć?

Mogę wskazać bezpośredniego winnego – Judasz. Mogę też wskazać winnego pośredniego – konkretny naród. A ja? Oczywiście jestem świadkiem tej niesprawiedliwości.

Jak łatwo właśnie tak wytłumaczyć wszystko. Wskazać winnych a samemu być po tej właściwej stronie. Ale która strona jest właściwa? Czy nie odnosimy wrażenia, że uczestniczymy coraz częściej w jakimś (nie)swoim sumieniu? Przypomina ono trochę jakąś Inteligencję ze starożytnych filozofii. Zbiorowe sumienie zabezpieczone przez określoną grupę, do którego – po spełnieniu określonych warunków – mogę przynależeć.

Ale każdy z nas ma własne sumienie. I niedziela Dobrego Pasterza przypomina to w jednym prostym zdaniu: owce znają Jego głos, On zna je, a one idą za Nim. Tylko, że ten głos można usłyszeć tylko w sumieniu… własnym. Czasem zakłopotanym niepewnością. Tylko takie sumienie potrafi niepokoić. Ale też tylko takie sumienie potrafi odpowiedzieć na pytania najbardziej osobiste.

Verified by ExactMetrics