Niepodległość w warunkach pokoju…

Niewiele jest takich świąt, w których jak w soczewce skupia się miłość do Boga i miłość do Ojczyzny. W każdej zaś z tych miłości idzie się przez człowieka.

Kto chce zachować swoje życie, straci je… Znamy dobrze to zdanie z Ewangelii. Znamy dobrze, a może zbyt dobrze, …i dlatego często o nim zapominamy.

Trzy wnioski, jakie można wyprowadzić z tego zdania wydają się dla mnie szczególnie istotne:

  1. Życie jest po to, żeby je czemuś poświęcić, żeby je tracić. Tylko tracone życie zapewnia sens i ostatecznie szczęście. Dlatego oddajemy dzisiaj hołd tym, którzy oddali życie. Nie chodzi tylko o tych, którzy polegli w obronie Ojczyzny. Oddać życie można również w warunkach pokoju: dla słusznej sprawy, dla wielkiej idei, przede wszystkim dla człowieka. Tylko życie oddane można zachować.
  2. Służba. Można ją rozumieć jako sposób oddania życia, albo jako sposób na życie. Może zbyt często służba jest po prostu sposobem na życie, mówiąc kolokwialnie, sposobem na ustawienie się w życiu.
  3. Rozum. Służba musi być rozumna. A rozum szuka prawdy. Jeśli rezygnuje z prawdy i staje się częścią ideologii, wtedy służba przeradza się w służalczość. Wtedy nie sługa służy panu, ale pan słudze.

Patriotyzmu musimy uczyć się ciągle na nowo. Flaga powiewająca na wietrze już nie wystarczy. Potrzeba patriotyzmu przemyślanego i autentycznego. Patriotyzmu mądrego oddawania życia, służby jako sposobu oddania życia i rozumu. Potrzeba rozumu, który czasem jest niewygodny, bo szuka prawdy. A prawda nie zawsze jest w zasięgu ręki, zwłaszcza zbyt krótkiej. Nie jest też w zasięgu rozumu… ograniczonego.

Kościół dialogu – dialog Kościoła

Słowo „dialog” w swoim fundamentalnym znaczeniu oznacza „wypowiadać się razem”. W dalszej perspektywie polega na uzgadnianiu stanowisk w rzeczach istotnych, wspólne poszukiwanie prawdy. W prowadzeniu dialogu trzeba unikać dwóch skrajnych stanowisk: absolutyzowania problemów, które charakteru absolutnego nie mają; rezygnacji z wszelkich form kompromisu jako realizmu życia. Przez kompromis rozumiem nie tyle rezygnację z poszukiwania prawdy, co raczej wyraz wielości dróg w jej odkrywaniu.

W łonie Kościoła po raz pierwszy zasady dotyczące prowadzenia dialogu zostały sprecyzowane w instrukcji Piusa XII „De motione oecumenica” (1949r.). Sobór Watykański II rozwinął rozumienie dialogu jako sposobu komunikowania Kościoła i świata (KDK, DE, DRN). Doktrynalne uzasadnienie dialogu przedstawił Paweł VI, gdzie ukazał kręgi „ad intra” (dialog wewnętrzny) i „ad extra” (dialog zewnętrzny).

Bł. Jan Paweł II wiązał rozumienie dialogu ze świadomością Kościoła. Świadomość zaś kształtuje się w dialogu, który zanim stanie się rozmową, musi być skierowaniem własnej uwagi „ku drugiemu” (RH 11). Dialog rozumie jako dar, a postawę dialogiczną jako wymianę darów. Rezygnacja z dialogu byłaby więc rezygnacją z darów, a skoro ich dawcą jest Duch Święty, brak dialogu oznaczałby brak miejsca na Ducha Świętego w Kościele.

Dialog opiera się na godności człowieka. Cechuje go poszukiwanie prawdy, dobra, sprawiedliwości oraz otwarcie na odmienność. W wymiarze moralnym musi być nacechowany miłością oraz pokorą wobec prawdy. Pokora w dialogu wypływa ze świadomości, iż poznanie pełni prawdy znajdzie dopełnienie w perspektywie eschatologicznej. W tym wymiarze dialog staje się nowym imieniem miłości (VC 74), którego wyrazem dla świata jest życie konsekrowane. Poszukiwanie prawdy oznacza wspólnotowy charakter działań – a oparty na wzajemności staje się dialogiem sumień.

W wymiarze moralnym dialog jest obowiązkiem wszystkich i dlatego powinien być prowadzony ze wszystkimi. Przez „wszystkich” Bł. Jan Paweł II rozumie szeroko pojętą społeczność ludzką oraz współczesną kulturę. Znajduje to uszczegółowienie w dialogu duszpasterskim, w którym kapłan  jawi się jako człowiek misji i dialogu (PDV 18).

Dla współczesnego świata szczególnego znaczenia nabiera dialog społeczny. Największymi przeszkodami w dialogu są zdaniem Bł. Jana Pawła II: ksenofobia oraz ideologie wznoszące sztuczne bariery (ŚDP 1987, nr 4).

Nie ma dialogu bez trudu. W nim wyraża się chrześcijańska odpowiedzialność. Nasz Błogosławiony wyprowadza z niej konkretne zachęty: szukanie prawdy i gotowość jej przyjęcia, szczerość i sprawiedliwość, szukanie nieustanne, wytrwałe i z nadzieją wypływającą z wiary (ŚDP 1983, nr 12)

Owocem dialogu jest – obok prawdy – dobro. Papież zauważa jednak, że tylko to dobro staje się dobrem moralnym, które jest odkrywane w miłości. Podkreśla, że prawda nie polega na czynieniu dobra jakiegokolwiek, lecz dobra moralnego – tylko miłość daje szczęście. Czynienie dobra moralnego – jak zauważa – może okazać się w praktyce bardzo trudne, nigdy jednak nie jest niemożliwe (por. VS 102-103).

Jak dobrze, że nie prowadzimy wyłącznie dialogu w Kościele, ale pragniemy być Kościołem dialogu.

Odwaga i roztropność

W kontekście wydarzeń ostatnich dni można postawić sobie pytanie, czy odwaga i roztropność są bardziej pojęciami teologicznymi czy antropologicznymi? Czy dotyczą wiary, czy też po prostu człowieka?

Odwaga i roztropność – serce i rozum – horyzont i ostre widzenie. Nie da się chyba przeprowadzić jasnej granicy pomiędzy nimi.

Roztropność bez odwagi jest tchórzostwem, czasem intelektualnym lenistwem. Odwaga bez roztropności jest trwonieniem człowieczeństwa, któremu zabrakło swoistej ekonomii odwagi.

Opatrzność Boża jest dobrym przykładem godzenia tych rzeczywistości. Bowiem opatrzność nie polega tylko na tym, by przewidzieć, co może się stać, ale raczej na tym, by przewidzieć skutki własnego działania.

Odwaga i roztropność? A może wiara i rozum? Sam rozum nieoświecony wiarą będzie się wszystkiego lękał. Będzie szukał środków do ocalenia samego siebie w imię jakiegoś bliżej nieokreślonego dobra.  Sama odwaga – nie będąca odwagą wiary – wcześniej czy później wypali się w pędzie przekraczania granic.

Skoro zatem wiara inspiruje rozum, oznaczałoby to, że odwaga jest uprzednia w stosunku do roztropności.

A odwaga wiary…? Wiary, w której czasem ryzykuje człowiek… Wiary, która czasem ryzykuje w człowieku…

Konia z rzędem temu, kto w konkretnej sytuacji potrafi ocenić, czy człowiek ryzykował dla wiary, czy wiara zaryzykowała w człowieku? I czy to stracił człowiek, czy wiara?

Niewątpliwie najważniejsze jest to, byśmy nie dzielili się na tych odważnych i tych roztropnych, ale by odwaga i roztropność znalazły zdrową syntezę w tym samym człowieku.

Sapienti sat!