„Europa bez chrześcijaństwa” czy „Chrześcijaństwo bez Europy”?

W książce Światłość świata papież Benedykt XVI zapytany o obumieranie chrześcijaństwa i przyszłość Kościoła odpowiedział, że nie jest to do końca prawdą. Pytając bowiem o kondycję Kościoła w świecie odnotowuje się tendencję wzrostową. Jest ona  charakterystyczna – obumierająca Europa, przy jednoczesnym rodzeniu się i umacnianiu nowych wspólnot na innych kontynentach. O czym to świadczy?

Chrześcijaństwo w swojej historii zmieniało już kontekst rozwoju. Degenerujące się cesarstwo rzymskie w pewnym momencie przestało być glebą dla chrześcijaństwa. Wtedy właśnie nastąpił zwrot ku Germanom. Dzisiejsza diagnoza świata pokazuje, że Europa staje przed pytaniem, czy chce wyrastać z ziarna, które ją zrodziło czy udawać, że to co wyrasta z ziemi nie potrzebuje korzeni.

Europa wyrosła na gruncie chrześcijańskim i do tej pory karmiła się jego wartościami, nawet wtedy, gdy próbowała je negować. Teraz jednak można odnieść wrażenie, że próbuje wypracować własne wartości. Czy pozwolą one Europie przetrwać? Tolerancja, demokracja, płeć kulturowa, mniejszości jako kierunek rozwoju większości, język nie osadzony w rzeczywistości, narracja zamiast praw rządzących rzeczywistością, kultura zamiast natury…

A gdyby mieć odwagę i dopuścić rozwód Europy z chrześcijaństwem przynajmniej na poziomie myśli… Gdyby rozważyć alternatywę: albo „Europa bez chrześcijaństwa”, albo „Chrześcijaństwo bez Europy”?

W dobie kryzysu jedności europejskiej warto postawić sobie to pytanie i pomyśleć o jego konsekwencjach. Warto też zapytać, czy ludzie proponujący Europę bez chrześcijaństwa udźwigną odpowiedzialność za dalsze losy Europy „śmierci Boga”?

Pytanie zostało postawione. Przynajmniej nie będzie można się usprawiedliwiać, że niebezpieczeństwo takiego scenariusza nie było brane pod uwagę.

 

Verified by ExactMetrics